- Dla nas zachowanie własności i kontroli nad systemem gazociągowym jest wyjątkowo ważne; próbowałem wyjaśnić, że to jest strategicznym zadaniem Bułgarii - stwierdził premier po spotkaniu.
Jak podkreślają dzienniki "Dnewnik" i "Sega", stanowisko Borysowa jest sprzeczne z poglądami Komisji Europejskiej, która jeszcze w marcu 2015 r. zarzuciła Bułgarii, że narusza unijne ustawodawstwo antymonopolowe, ograniczając dostęp do kluczowej bułgarskiej infrastruktury gazowej. Odpowiedni list wysłano do zarządzającego energetyką bułgarskiego holdingu energetycznego oraz do jej spółek-córek Bułgargaz i Bułgartransgaz.
Postępowanie w tej sprawie prowadzone jest przez KE jeszcze od 2011 r., kiedy pojawiły się wątpliwości, że obie spółki skarbu państwa nie dopuszczają innych uczestników do przesyłu gazu przez swoje rury.
Według Borysowa dążenie do zachowania własności nad systemem gazociągowym jest podyktowane obawami dotyczącymi kilkakrotnych prób opanowania ich przez Gazprom w przeszłości.
Jednak zdaniem KE przyczyną długoletniej odmowy Bułgartransgazu do dopuszczania innych firm handlujących gazem do swej infrastruktury jest fakt, że jest ona w całości zarezerwowana dla Gazpromu. Według Komisji analogiczna sytuacja panuje w Rumunii. KE jeszcze nie wydała orzeczenia, czy oba państwa naruszyły unijne ustawodawstwo.
Borysow podkreślił, że uczynił wiele, by wytłumaczyć komisarz Vestager swoje racje. Komisarz podkreśliła kluczową rolę Bułgarii w zagwarantowaniu dywersyfikacji dostaw gazu ziemnego w regionie bałkańskim.