Tradycyjna włoska pizza z holenderskim serem, sok ananasowo-kokosowy z dwoma procentami kokosa czy jogurty reklamowane jako owocowe, w których prawdziwych owoców nie ma. To tylko część trików, które stosują producenci żywności.
Europejska organizacja konsumencka BEUC opublikowała raport, w którym ujawnia, jakie triki stosują producenci żywności. Wnioski nie są optymistyczne. Lista nadużyć jest spora.
Ile truskawki w jogurcie?
Unia posiada szereg przepisów dotyczących m.in. etykietowania produktów żywnościowych, wciąż jednak brakuje wytycznych w sprawie tego, jakie informacje powinny widnieć na opakowaniach żywności. Z luki w przepisach korzystają producenci, którzy często niedokładnie opisują swoje produkty. To dlatego "tradycyjny" czy "babciny" produkt jedynie sugeruje, że mamy do czynienia z artykułami wysokiej jakości.
Tymczasem spora część dostępnych na rynku towarów opisanych w ten sposób to półprodukty, zawierające substancje przemysłowe jak zagęszczacze, sztuczne aromaty czy barwniki. I tak np. w Norwegii dostać można "naturalne" filety z indyka, posiadające w składzie 53 proc. indyka. Co stanowi reszta? Kurczak i konserwanty.
We Włoszech do sprzedaży trafiła mrożona pizza firmy Cameo z holenderskim serem Edam. Nie przeszkodziło to producentowi reklamować produktu jako tradycyjnego włoskiego wyrobu.
W Polsce na półkach można znaleźć np. sosy staropolskie firmy Winiary czy zupę grzybową "jak u mamy". Niejedna mama by się zdziwiła, dowiadując się, że w jej "staropolskiej" kuchni na półce leży mleko w proszku. Na dodatek wspomniana zupa grzybowa to w znakomitej większości mąka pszenna (26,5 proc.). Suszu grzybowego jest tam zaledwie ok. 6,5 proc.
Podobnie wygląda sytuacja ze sprzedażą soków owocowych lub jogurtów z owocami. Często na opakowaniach napojów owocowych widnieją rysunki lub zdjęcia owoców, ale analiza składu wskazuje, że owoce stanowią mniej niż jedną trzecią zawartości produktu albo że produkt zawiera raptem kilka kropli soku z danego owocu.
- Na przykład sok ananasowo-kokosowy, zawierający 29 proc. ananasa i...2 proc. kokosa - wymienia Monique Goyens, szefowa BEUC.
Organizacje konsumenckie we Francji i Słowenii przeanalizowały skład jogurtów dla dzieci firmy Danone (w Polsce ta linia funkcjonuje pod nazwą Danonki). Odkryły, że chociaż na kolorowych opakowaniach jogurtów widnieją np. truskawki, to w składzie produktów nie ma żadnych cząstek owoców, a jedynie pulpa owocowa, stanowiąca 6,15 proc. jogurtu.
Także analiza składu żywności pełnoziarnistej, jak makarony razowe, herbatniki czy chleb, pokazuje, że bardzo często zawiera ona składniki przetworzone i wbrew zapewnieniom producenta, wcale nie dostarcza konsumentowi pełnego zapotrzebowania np. na błonnik.
Prawdziwym kuriozum jest jeden z batoników z jałbkiem sprzedawanych w Hiszpanii. Aby dostarczyć tyle błonnika, ile zawiera jedno jabłko, trzeba by zjeść... 25,5 takich batoników.
Apel o procedury
BEUC zaapelował do instytucji unijnych o opracowanie uczciwszych zasad opisywania produktów żywnościowych. Organizacja chce wprowadzenia precyzyjnych definicji terminów: "rzemieślniczy", "naturalny" i "tradycyjny". Chce też, by ustalono minimalne zawartości takich składników, jak pełne ziarno czy owoce, żeby można było nazwać określone produkty pełnoziarnistymi lub owocowymi.
Kolejny postulat to wprowadzenie obowiązku oznaczania na opakowaniach zawartości procentowej głównego składnika lub składników. Innymi słowy: na opakowaniu jogurtu malinowego musiałaby się znaleźć informacja o tym, jaki procent owoców zawiera.
- Specjaliści od jakości żywności w Polsce od dawna walczą o to, żeby na opakowaniach znajdowały się precyzyjne informacje o tym, co zawiera dany produkt. Niestety producenci często stosują triki psychologiczne, żeby przekonać konsumenta do zakupu, a nam brakuje przepisów, które mogłyby ukrócić ten proceder – mówi lekarz dietetyk dr Monika Stołyhwo-Gofron.
Tymczasem polscy producenci żywności zapewniają, że są pewni jakości oferowanych przez siebie produktów. - Nasi konsumenci są przywiązani do tradycyjnych smaków. Smak domowego jedzenia jest dla nich ważny – staramy się więc go odwzorować możliwie jak najdokładniej. Nie mamy natomiast zamiaru ani aspiracji imitować produktów przygotowywanych tradycyjnymi metodami – informuje Edyta Iroko, reprezentująca firmę Winiary.
- Konsumenci szukają rozwiązań, które skracają czas przygotowania ich ulubionych potraw. Dzięki temu, że dysponujemy odpowiednią technologią, jesteśmy w stanie spełnić ich potrzeby – tłumaczy powody takiego, a nie innego składu, ich produktów.
Jak dodaje Iroko, jej firma i tak stara się walczyć o zdrowszą żywność. - Od 2015 roku zmniejszyliśmy zawartość soli w naszych wyrobach o 20 proc., a do 2030 roku zamierzamy zredukować ilość tego składnika o kolejne 10 proc. Zobowiązaliśmy się także do 2020 roku zwiększyć zawartość warzyw o 750 milionów porcji, a produktów bogatych w błonnik, orzechy i nasiona - o 300 milionów porcji – wymienia.
Także polski oddział Danone zapewnia, że działa zgodnie z wytycznymi unijnymi. - Wszelkie działania kierowane do różnych grup interesariuszy na rynku polskim, w tym również do konsumentów, prowadzimy w sposób odpowiedzialny. Produkty Danone w Polsce są komunikowane zgodnie z aktualnie obowiązującymi regulacjami Unii Europejskiej, dotyczącymi oznakowania na opakowaniach, tak, by konsumenci otrzymywali rzetelną informację. Wdrożyliśmy nasze wewnętrzne procedury w tym zakresie i każde przygotowywane opakowanie jest sprawdzane pod tymi względami – mówi Monika Olszewska z biura prasowego Danone Polska.
Tymczasem statystyki pokazują, że konsumenci coraz mniej ufają temu, co widać na opakowaniach żywności. Z raportu BEUC wynika, że już ponad 80 proc. Duńczyków i Niemców nie wierzy w zapewnienia producentów.
Z Brukseli Jowita Kiwnik Pargana
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl