Program 500+ jest sztandarowym pomysłem rządu PiS. Kosztować ma w przyszły roku już 25 mld zł i zapewnia nieustające dobre notowania partii rządzącej. Polakom się spodobał, ale zamierzone efekty nie zwalają na razie z nóg.
Celem programu była poprawa "dzietności". Polki według statystyk z 2016 r. były szóstymi najmniej chętnie rodzącymi kobietami w Unii Europejskiej. Na jedną przypada 1,37 dziecka. Gorsze wyniki mają tylko: Hiszpania (1,29 dziecka), Włochy, Portugalia, Grecja i Cypr.
Choć we wszystkich badaniach rodzina jest dla Polaków deklarowanym najważniejszym sensem życia, jednak najwyraźniej dla realizacji tego sensu wystarcza większości jedno dziecko, plus ewentualnie kot.
Złych statystyk urodzin rządzący zwykle nie ignorują. Muszą przecież ratować potencjalnego bankruta, czyli państwowy system emerytalny. Opcja z wypuszczeniem emerytur z rąk przez władzę nie wchodzi w rachubę, więc by nie być posądzanymi o bierność, wprowadzają swoiste "programy motywacyjne".
U nas jest to 500+, ale podobnych programów w Europie jest dużo. Wypłacane kwoty często wielokrotnie przewyższają tę, którą przeforsowała minister pracy Elżbieta Rafalska. Problem w tym, że trudno wykazać, że dofinansowanie rodzin naprawdę działa.
1670+ w Danii
Najwięcej w Unii na jedno dziecko wypłaca Dania. Miesięcznie rodziny z dwójką dzieci - czyli takie, które spełniają obywatelski obowiązek zastępowalności pokoleń - dostają średnio w przeliczeniu na naszą walutę aż 1670 zł miesięcznie na dziecko. Wskaźnik urodzeń wynosi 1,81 dziecka na kobietę. Zastępowalności pokoleń to nie zapewnia, bo do tego wymagane jest posiadanie powyżej dwójki dzieci na jedną kobietę. Ale jak na Unię to wysoko - wyprzedzają Danię tylko: Francja (1,91), Szwecja i Irlandia.
500+ w krajach Unii Europejskiej - zasiłki miesięcznie na drugie dziecko w zł (w nawiasie wskaźnik dzietności - liczba urodzeń na kobietę) | |||
---|---|---|---|
Dania (1,81) | 1670 | Norwegia (1,7) | 456 |
Szwajcaria (1,54) | 1416 | Malta (1,48) | 411 |
Niemcy (1,55) | 1399 | Cypr (1,36) | 405 |
Luksemburg (1,43) | 1078 | Wielka Brytania (1,78) | 340 |
Liechtenstein (1,61) | 1072 | Estonia (1,59) | 192 |
Belgia (1,7) | 846 | Portugalia (1,33) | 192 |
Islandia (1,73) | 797 | Węgry (1,5) | 179 |
Holandia (1,66) | 653 | Słowenia (1,55) | 146 |
Włochy (1,32) | 602 | Chorwacja (1,42) | 111 |
Irlandia (1,84) | 576 | Grecja (1,35) | 105 |
Francja (1,91) | 552 | Hiszpania (1,29) | 103 |
Austria (1,52) | 545 | Słowacja (1,44) | 100 |
Rumunia (1,52) | 523 | Łotwa (1,72) | 98 |
Polska (1,37) | 500 | Bułgaria (1,51) | 94 |
Szwecja (1,87) | 486 | Czechy (1,6) | 88 |
Źródło: Eurostat, obliczenia włąsne wg kursu euro w NBP z 30 sierpnia 2017 r. |
Kłopot w tym, że o ile ojczyźnie Hamleta można by przypisać sukces, to kolejne państwa, przelewające z budżetu największe kwoty na dzieci, od sukcesu są bardzo odległe. Drugi kraj z największymi kwotami zasiłków na dzieci - Szwajcaria - przesyła rodzinom średnio 1416 zł miesięcznie na dziecko, a wskaźnik urodzin wynosi 1,54, czyli poniżej średniej unijnej (1,58). Na tym poziomie Szwajcarzy są zresztą od początku tego wieku i nic się specjalnie nie zmienia.
Z dziesiątki krajów, które wydają na dzieci najwięcej z budżetu państwa lub samorządu, tylko trzy mogą się pochwalić poprawą dzietności w ostatnich pięciu latach. Najlepszymi efektami mogą się pochwalić Niemcy. Wskaźnik urodzeń doszedł w ub.r. do 1,55 dziecka na Niemkę z 1,39 w 2011 r.
Pozostałe kraje, które zaprzęgły wielkie pieniądze w "dotowanie rodzenia", nie bardzo jednak mają powody do zadowolenia. Włochy przelewają miesięcznie średnio 602 zł na dziecko, a wskaźnik urodzeń mają niższy niż w Polsce. Do tego spadł w ostatnich pięciu latach z 1,44 do 1,32 dzieci na kobietę.
Ostry spadek urodzeń zaliczyła Islandia, w której miesięcznie przelewa się 797 zł na dziecko. Jeszcze pięć lat temu przeciętna kobieta rodziła tam 2,02 dziecka i kraj był jednym z trzech w Europie, gdzie można było mówić o zastępowalności pokoleń. W 2016 r. wskaźnik spadł do zaledwie 1,73.
Znaczne pogorszenie było też w Belgii i Holandii, które przelewają średnio 846 zł i 653 zł miesięcznie na dziecko.
Może takie kwoty nie przekonują w tych krajach? Zarabia się przecież tam dużo i to nie jest poziom, który zadowoliłby Polaków.
Zasiłek we Włoszech stanowi 10,5 proc. średniej pensji netto, a w Belgii 11,8 proc., a poniżej poziomu 10 proc. zasiłki są w Holandii i Islandii- te kraje zaliczyły spadek dzietności. Natomiast w Danii i Niemczech, które wskaźniki poprawiają, jest to powyżej 19 proc. średnich zarobków.
Rumunia daje prawie połowę pensji
Może to jest jakaś granica i zasiłek musi być wyraźnie wysoki? To sugerowałby przykład Rumunii.
Państwo daje tam zasiłki miesięczne na dziecko w kwocie równej aż 42,2 proc. przeciętnych zarobków. Nominalnie to 523 zł miesięcznie. Na początku wieku była tam katastrofa demograficzna taka sama jak w Polsce - zaledwie 1,31 dziecka na kobietę. Teraz udało się to wyprowadzić do poziomu 1,52 dziecka.
Nie należy jednak przeceniać wpływu państwa na dzietność. Największy przyrost urodzeń w ostatnich pięciu latach nastąpił na Łotwie (z 1,33 do 1,72 dziecka na kobietę), na Węgrzech (z 1,23 do 1,50) i w Czechach (z 1,33 do 1,72).
Łotwa zasiłek na dziecko owszem ma, ale w kwocie zaledwie 98 zł na dziecko miesięcznie i stanowi to tylko 6 proc. przeciętnych zarobków. Węgry dają więcej - 179 zł miesięcznie, ale to tylko 11,2 proc. średniej pensji. Wreszcie Czechy wypłacają na dziecko zaledwie 88 zł miesięcznie, czyli 3,9 proc. przeciętnej pensji. Nie widać żadnego związku z kwotą zasiłku.
Największy spadek dzietności nastąpił we wspominanej wyżej Islandii, która wypłaca na dziecko siódme największe pieniądze w Unii. Dodatek stanowi prawie 9 proc. średnich zarobków miesięcznie.
Program 500+ poprawił wyniki urodzeń w Polsce. Z dołka w roku 2013, kiedy na kobietę przypadało 1,29 dziecka, mamy teraz wskaźnik na poziomie 1,37. Być może jednak większym problemem jest sprawa kulturowa.
Kariera, którą obecnie przedkładają ludzie nad szybsze założenie rodziny, powoduje, że decyzja o pierwszym dziecku przesuwa się w kierunku 30 lat. W Polsce to już prawie 28 lat, podczas gdy jeszcze w 2000 roku było to 24 lata. Im człowiek starszy, tym mniej ma energii, żeby sprostać wyzwaniu, więc może mieć mniej chęci do kolejnych tego typu decyzji.