- Cechą charakterystyczną polityki gospodarczej wielu rządów, zwłaszcza po wybuchu kryzysu, jest wprowadzanie pewnych reguł protekcjonistycznych i my się tego obawiamy, szczególnie w stosunku do tych naszych firm, które znalazły już sobie jakiś rynek w zachodniej Europie, którym udało się, które były na tyle przebojowe, przedsiębiorcze, żeby przebić się przez te różne zapory pozataryfowe. (...) O tym rozmawiamy na forum rady ds. konkurencyjności, z moimi odpowiednikami: ministrami gospodarki, ministrami rozwoju w innych krajach - powiedział w czwartek Morawiecki.
- Taką cechą charakterystyczną dzisiejszych czasów jest to, że te firmy z Europy Środkowej, czyli również nasze, stały się już na tyle konkurencyjne, że zostały zauważone w krajach zachodnich i w związku z tym przeciwko tej ekspansji naszych firm proponowane są różne działania protekcjonistyczne - dodał.
- Niestety do takich działań należy również niemiecki MiLoG (przepisy ws. płacy minimalnej - przyp. red.), czy prawo wprowadzone we Francji, które nakazuje pewne minimalne standardy płacowe dla naszych firm transportowych; a to się stało właśnie w tym momencie, kiedy nasze firmy transportowe stały się głównym graczem w Europie - powiedział. Jego zdaniem nie jest to przypadek.
Zaznaczył, że Polska stara się budować jednolity rynek europejski razem z innymi krajami. - Ale (staramy się) nie pozwolić na to jednocześnie, aby nasze firmy były dyskryminowane - podkreślił.
Morawiecki spotkał się w środę w Brukseli z komisarz UE ds. rynku wewnętrznego Elżbietą Bieńkowską. - Z panią komisarz Bieńkowską rozmawialiśmy na temat jednolitego rynku europejskiego, prawie zamówień publicznych, ważnych dyrektyw, również takich, które działają na niekorzyść Polski, i w jaki sposób sprawić, żeby one były dyskutowane na wcześniejszym etapie procesu legislacyjnego, jak np. popularnie nazywana dyrektywa antynawozowa albo dyrektywa o pracownikach delegowanych, która uderza w nasz sektor usługowy, w nasz sektor przedsiębiorstw, które wykonują swoje prace (...) zagranicą - poinformował.
Dodał, że temat pracowników delegowanych będzie też poruszony w czwartek na radzie ds. konkurencyjności, w której bierze udział. Podkreślił, że Polska jest bardzo zaangażowana w sprawę propozycji KE dotyczącej pracowników delegowanych.
- Była to taka bardzo szybko sformułowana propozycja ze strony Komisji Europejskiej (...) i nam się to nie podobało oczywiście, żeby w taki sposób zaskakiwać kraje (...). Odnieśliśmy duży sukces, ponieważ w krótkim czasie zastosowaliśmy procedurę tzw. żółtej kartki wobec Komisji Europejskiej - powiedział Morawiecki.
Jak zaznaczył, żeby taka procedura została sformułowana, parlamenty co najmniej 10 krajów z Unii Europejskiej muszą wypowiedzieć się przeciwko danej propozycji. - Zebraliśmy 11 takich krajów, łącznie z Danią na przykład, czyli nie tylko kraje z Europy Środkowej i Wschodniej, co jest bardzo dużym sukcesem Polski - powiedział Morawiecki.
- Dzisiaj procedura wygląda tak, że Komisja Europejska może zmienić, może podtrzymać swoje stanowisko, albo może całkowicie z niego zrezygnować. Mam nadzieję, że przynajmniej Komisja zmieni znacząco swoją propozycję, bo taka też jest intencja procedury żółtej kartki. Myślę, że w takim dialogu pomiędzy Komisją a państwami członkowskimi powinno się znajdować przede wszystkim słowo kompromis, a nie zbyt szybkie, bez głębokiej analizy przedstawianie poszczególnych propozycji, więc będziemy dokładnie w takim duchu dyskutowali dzisiaj na radzie konkurencyjności - podkreślił.
Pytany, czy polskie firmy bardzo stracą w efekcie ew. wprowadzenia w życie proponowanych rozwiązań, odpowiedział: "polskie firmy stracą, to dla mnie wystarczy, żeby walczyć o ten temat". - Jak cokolwiek polskie firmy stracą, to mi się to nie podoba i uważam, że powinniśmy bardzo ostro przeciwdziałać - zaznaczył Morawiecki.
Jego zdaniem propozycja ta jest wbrew zasadom jednolitego rynku europejskiego. - Nie tak miał przecież rynek wyglądać, że będziemy ograniczać poszczególne swobody - podkreślił. Zauważył, że tam, gdzie Polska jako kraj "doganiający", mogłaby pokazać swoje przewagi konkurencyjne, czyli w swobodzie świadczenia usług, jest to w "dużym stopniu ograniczane".
8 marca Komisja Europejska zaproponowała zmiany w dyrektywie UE o pracownikach delegowanych, które zakładają, że pracownik wysłany do innego kraju UE powinien mieć prawo do takiego samego wynagrodzenia (wraz z wszystkimi jego składnikami) jak pracownik lokalny, a nie tylko do płacy minimalnej. Jak wskazywała unijna komisarz ds. zatrudnienia Marianne Thyssen, celem propozycji jest promowanie transgranicznego świadczenia usług, a jednocześnie zapewnienie uczciwej konkurencji między firmami w UE oraz wzmocnienie ochrony pracowników.