Jan Buczek ze Zrzeszenia Przewoźników mówi, że są to nieuczciwe praktyki. Podkreśla, że takie działania, to nowy przejaw protekcjonizmu, czyli faworyzowania rodzimych firm przewozowych kosztem przewoźników z innych krajów Unii Europejskiej.
Organizatorzy protestu argumentują, że średnia stawka polskiego kierowcy przewożącego towary wynosi 12 złotych za godzinę. Część polskich firm zmuszonych do płacenia ponad 8 euro za godzinę na terenie Francji, czy Niemiec - zbankrutowałaby.
Podobne protesty odbywały się już kilka razy. Przewoźnicy prosili także rząd, by interweniował w tej sprawie. Na razie jednak rozmowy nie przyniosły skutku. Jak mówi jeden z protestujących, potrzebne są bardziej radykalne akcje. Jego zdaniem polscy transportowcy powinni zablokować niemieckie i francuskie ciężarówki na polskich granicach. To jego zdaniem spowodowałoby wycofanie się obu tych krajów ze swoich regulacji dotyczących płacy minimalnej.
Protestujący przewoźnicy wręczyli petycję ambasadorowi Francji. Podobne pismo dostanie też przedstawiciel Komisji Europejskiej w Warszawie.