Tysiące osób wzięły w niedzielę w Atenach udział w demonstracjach przeciwko nowym reformom oszczędnościowym. Głosowanie nad ich przyjęciem odbędzie się w nocy w greckim parlamencie. W obawie przed zamieszkami zamknięte są ulice wokół parlamentu i wejścia do sąsiadującego z nim Ogrodu Narodowego.
Aktualizacja 20:45
Reforma emerytalna i zmiany w systemie podatkowym budzą ogromny sprzeciw całego społeczeństwa. Podwyższają one znacznie świadczenia na rzecz państwa, zmieniają opodatkowanie, które w przypadku niektórych grup będzie sięgać 45 procent. Obniżają też średnio o 25 procent przyszłe emerytury, a renty inwalidzkie - nawet o 40 procent. Protestujący podkreślają, że nie spodziewali się, że tak drastyczne reformy wprowadzi lewicowy rząd.
Dla wierzycieli zagrożonej upadłością Grecji nowe przedsięwzięcia oszczędnościowe są warunkiem udzielenia jej dalszej pomocy kredytowej.
Po burzliwej dwudniowej debacie grecki parlament ma w niedzielę późnym wieczorem uchwalić ustawę, przewidującą ograniczenie wydatków emerytalnych o 1,8 mld euro oraz uzyskanie dalszych 1,8 mld euro dzięki podwyżkom podatku dochodowego. W przyszłym tygodniu deputowani mają także zadecydować o wzroście podatków pośrednich o łączną kwotę 1,8 mld, co zwiększy cały pakiet do 5,4 mld euro.
- Niech odejdzie Syriza, bo nas zniszczą, nowe reformy są rujnujące. Niech odejdą jak najszybciej - mówi Kostas mieszkaniec Aten, który bierze udział w manifestacjach. Rząd Aleksisa Ciprasa chce zatwierdzić nowe reformy przed poniedziałkowym spotkaniem ministrów finansów strefy euro w sprawie Grecji.
W stolicy Grecji odbyły się kilka protestów przeciwko obniżkom emerytur i podwyżkom podatków w ramach nowego pakietu oszczędności budżetowych.
W pierwszej demonstracji, zwołanej przed południem przez komunistyczny związek zawodowy PAME, wzięło według policji udział około 5 tys. ludzi - poinformowało państwowe radio. "Precz z oszczędnościową gilotyną dla naszych emerytur" - głosiły pokazywane przez grecką telewizję transparenty.
W kolejnej demonstracji przed parlamentem wczesnym popołudniem uczestniczyło 3 tys. ludzi - przede wszystkim członków ugrupowań lewicowych oraz dziennikarzy, którzy mają utracić swój branżowy, dobrze do tej pory gospodarujący system emerytalny.
Wieczorem odbył się jeszcze jeden publiczny protest, zorganizowany przez związek zawodowy pracowników sektora publicznego ADEDY i centralę związkową sektora prywatnego GSEE. Demonstrację tę zakłóciło jednak kilkuset awanturników, rzucających kamieniami i butelkami z płynem zapalającym w policjantów, którzy w odpowiedzi użyli gazu łzawiącego. Tysiące demonstrantów wycofały się w popłochu z placu przed parlamentem, ale potem sytuacja powróciła tam do normy.
Lewicowy premier Grecji Aleksis Cipras ostrzegł w sobotę, że w razie zaniechania reform zabraknie wkrótce środków na wypłacanie emerytur. Natomiast rzecznik największej greckiej partii opozycyjnej, centroprawicowej Nowej Demokracji zarzucił rządowi, że woli obniżać emerytury niż redukować rozbudowany sektor państwowy.
Strona rządowa deklaruje pewność co do przyjęcia pakietu. - Parlament uchwali ustawę. Nie będzie nikogo, kto zagłosuje inaczej - powiedział w telewizji rzecznik rządu. Koalicja kierowanego przez Ciprasa lewicowego ugrupowania Syriza i niewielkiej narodowo-konserwatywnej partii Niezależni Grecy ma w 300-osobowy parlamencie łącznie 153 deputowanych.