Przedstawiciele państw Unii Europejskiej 9 lipca zgodzili się na podtrzymanie sankcji wobec Rosji nałożonych w 2014 r. po tym, gdy ten kraj dokonał inwazji na Ukrainę – zajął Krym oraz rozpoczął militarne wspieranie bojowników w Donbasie. Na rosyjską reakcję nie trzeba było długo czekać – embargo stanowiące odwet będzie obowiązywać przynajmniej do 31 grudnia 2019 r. Dekret w tej sprawie podpisał Władimir Putin.
Początkowo rosyjskie sankcje obejmują zakaz importu owoców, warzyw, mięsa, drobiu, ryb, mleka i nabiału z USA, Unii Europejskiej, Australii, Kanady i Norwegii. Katalog państw był jednak stopniowo poszerzany – dołączyły do niego Albania, Czarnogóra, Islandia i Liechtenstein.
Choć embargo jest wymierzone przede wszystkim w Zachód, to najwięcej płacą za nie sami Rosjanie. W zeszłym roku każdy obywatel Rosji zapłacił za nie przynajmniej 76 dolarów. Wszystko przez podwyżkę cen po ograniczeniu importu. Z kolei polscy rolnicy, choć wciąż podkreślają, że odczuwają zakaz sprzedaży swoich produktów na Wschód, znaleźli sposób na problem. Zdobyli bowiem inne rynki, o czym mówił jeszcze w 2016 r. dyrektor Instytutu Ekonomiki Rolnictwa profesor Andrzej Kowalski.