Ryanair na razie nie ma planów lotów do USA i zamierza skoncentrować się na Europie - wynika z informacji, jaką agencji Bloomberg przekazał rzecznik firmy. Irlandzki przewoźnik wielokrotnie sygnalizował, że rozważa wejście na lukratywny rynek lotów przez Atlantyk. I równie często gasił nadzieje pasażerów, którzy marzą o okazyjnych cenach lotów do Ameryki Północnej.
W mailu przesłanym Bloombergowi, Robin Kiely, rzecznik irlandzkiego przewoźnika stwierdził, że rynek europejski ma tak duży potencjał wzrostu, że Ryanair obecnie skupiony jest na Europie. W praktyce oznacza to, że na razie żadnych planów ekspansji na USA nie ma.
Ryanair, który obecnie przewozi ok. 116 mln pasażerów rocznie, wyznaczył sobie cel przewiezienia aż 200 mln pasażerów w 2024 roku, dlatego zamówił u Boeinga niemal 400 nowych maszyn. Jak się okazuje, tak duży wzrost przewozów zamierza osiągnąć bez sięgania po loty długodystansowe przez Atlantyk.
Powodów, dla których założyciel i prezes Ryanaira Michael O'Leary wciąż unika lotów do USA, jest przynajmniej kilka.
Po pierwsze, loty z Europy do Ameryki Północnej wykonuje obecnie kilku przewoźników, którzy stosują dość agresywną politykę cenową: Norwegian Air, WOW Air, WestJet Airlines, a także należąca do Air Canada tania linia Rouge. Takiej konkurencji Ryanair nie miał, gdy rozpoczynał działalność na europejskim rynku.
O'Leary wielokrotnie wskazywał na brak na rynku wystarczająco oszczędnych samolotów, dzięki którym tanie loty na długich trasach byłyby opłacalne. Choć takim samolotem jest Boeing 787 Dreamliner, jego duża popularność wśród przewoźników z całego świata oznacza, że producent nie ma powodu, by zaoferować Ryanairowi upust, jakiego żąda. Od początku działalności irlandzka linia używa wyłącznie mniejszego, relatywnie taniego modelu 737.
Innym argumentem ekscentrycznego szefa Ryanaira przeciw wejściu na rynek lotów transatlantyckich są agresywne poczynania bliskowschodnich linii lotniczych: Emirates, Qatar Airways i Etihad Airways. Amerykańscy przewoźnicy wielokrotnie skarżyli się, że muszą konkurować z liniami, które są wspierane przez rządy krajów Zatoki Perskiej.
Eksperci wskazują też, że loty długodystansowe nie pasują do modelu biznesowego Ryanaira, który opiera się na wielokrotnych lotach tego samego samolotu na krótkich trasach w ciągu jednej doby. Długie loty przez Atlantyk oznaczałyby utratę przewagi konkurencyjnej Irlandczyków.
O'Leary musi też zdawać sobie sprawę, że o ile spartańskie warunki, jakie Ryanair oferuje pasażerom, są może do wytrzymania w czasie lotów trwających dwie godziny, to w przypadku 7-godzinnego lotu mogłoby już być nie do zaakceptowania.
Jest jeszcze jeden, może najważniejszy argument. Jak zauważa Bloomberg, Ryanair dawno przestał być młodym, agresywnym przewoźnikiem i stał się dojrzałym graczem na rynku lotniczym.Tak ryzykowny krok, jak wejście na rynek połączeń transatlantyckich, mogą bardzo źle odebrać udziałowcy spółki, liczący na stały, bezpieczny wzrost. Dowód? Gdy dwa lata temu rynek obiegła informacja, że Ryanair ostrzy sobie zęby na loty do USA, jego akcje szybko zareagowały spadkiem notowań.