Komisja Europejska chce, aby przyznawanie unijnych funduszy było uzależnione od funkcjonowania niezależnego i efektywnego sądownictwa w krajach członkowskich Unii. Prace nad właściwym mechanizmem rozpoczną się w drugiej połowie roku.
Pierwsze rozmowy nad powiązaniem wydatków w ramach tzw. horyzontalnych polityk UE, czyli w praktyce unijnego budżetu ze stanem praworządności już się odbyły - informuje Rzeczpospolita.
Za tę sprawę ma być odpowiedzialna unijna komisarz sprawiedliwości Vera Jourowa, a prace mają ruszyć pełną parą za prezydencji austriackiej.
O podobnych rozwiązaniach mówi się od pewnego czasu, Unia szuka bowiem skutecznych sposobów egzekwowania praworządności w niezdyscyplinowanych krajach członkowskich jak Węgry, a ostatnio też Polska.
Jak tłumaczy "Rz", ponieważ praworządność może być i jest różnie interpretowana, KE chce uszczegółowić termin i uzależnić wypłaty od funkcjonowania "skutecznego i niezależnego sądownictwa". – Kryteria muszą być precyzyjne – powiedziała dziennikowi Jourowa.
Polska na konflikcie z UE oraz radykalnych zmianach w ustawach o sądownictwie może sporo stracić. Przypomnijmy, że KE uruchomiła wobec Polski art. 7. Traktatu o Unii Europejskiej, który przynajmniej teoretycznie może doprowadzić do nałożenia sankcji, a nawet pozbawić Polskę głosu w Radzie UE.
O tym, że zamiast brnąć w skomplikowaną procedurę, Unia może przykręcić nam kurek z pieniędzmi, pisaliśmy już w money.pl.
W maju Bruksela zaprezentuje kolejną perspektywę budżetową na okres po 2020 roku. W związku z Brexitem pieniędzy we wspólnej kasie będzie mniej. A nowy podział funduszy może nie być już tak korzystny dla skonfliktowanej ze Wspólnotą Polski, jak to było przy planowaniu poprzedniego budżetu.
Przypomnijmy, że na lata 2014-2020 dostaliśmy budżet znacznie przewyższający nasz arytmetyczny udział, jednak wówczas byliśmy postrzegani jako unijny prymus i przykład dla innych.
O jakich pieniądzach mówimy? Aby pokazać, o jaką stawkę toczy się gra, wystarczy podać, że w ramach obecnej kończącej się perspektywy finansowej, tylko w listopadzie ubiegłego roku (ostatnie dane Ministerstwa Finansów)
otrzymaliśmy zastrzyk 810 mln euro. Transfery w ramach polityki spójności wzbogaciły budżet Polski o 794 mln euro.
Jeśli spojrzeć na to szerzej, to, jak informowaliśmy w money.pl, Polska od początku członkowska zyskała "na czysto" już 93,4 mld euro. Wartość unijnych transferów była bliska 141 mld euro, a nasza składka do budżetu to zaledwie 47,3 mld.
Komisja Europejska wielokrotnie powtarzała, że nie chce karać proeuropejskiego społeczeństwa za błędy władzy, ale - jak zauważa "Rz", tylko motywacja finansowa odnosi skutek. Dopiero coraz bardziej realna groźba przykręcenia kurka z euro spowodowała, że PiS złagodziło ton wobec UE.
W Brukseli, zdaniem dziennika, zauważono, że wraz z nowym premierem z rządu odeszli najbardziej kontrowersyjni ministrowie, w tym również szef polskiej dyplomacji – Witold Waszczykowski. Jego następca, dopiero powołany Jacek Czaputowicz, spotkał się z komisarzem Fransem Timmermansem, odpowiedzialnym za prowadzoną wobec Polski procedurę ochrony praworządności. Jak przypomina "Rz", Waszczykowski mimo wielu zaproszeń, unikał tego spotkania przez ponad pół roku.