Tak dużo osób pracujących na samozatrudnieniu jak w Polsce można spotkać tylko w trzech krajach Europy. I to tych, gdzie omijanie podatków jest wręcz sportem narodowym. Tylko Turcy, Grecy i Włosi częściej zakładają jednoosobowe firmy niż Polacy.
Statystyki samozatrudnienia wskazują, że w Polsce aż 18 proc. pracowników pracuje jako jednoosobowe firmy. Mamy w tej dziedzinie miejsce zaraz za podium w Europie - podaje Eurostat.
- Są dwa główne czynniki decydujące o samozatrudnieniu. Wysokość obciążeń podatkowo-ubezpieczeniowych, które, jak wiadomo, są wyższe w przypadku umów o pracę niż przy samozatrudnieniu oraz oczekiwania pracowników w stosunku do elastyczności relacji pracodawca-pracownik - mówi money.pl Jakub Gontarek, specjalista ds. rynku pracy w Konfederacji Lewiatan.
Tak się złożyło, że kraje, które nas wyprzedzają w statystyce samozatrudnienia, to na kontynencie ścisła czołówka omijających podatki. Włochy z Grecją liderują w starej Unii pod względem luki podatkowej VAT - urzędom skarbowym umyka aż 28 proc. tego kluczowego podatku - tak wynika z wyliczeń Komisji Europejskiej. W Polsce jest to 24 proc. - przy średniej unijnej 14 proc. Skoro z VAT są takie problemy, to i skłonność do omijania innych podatków w tych krajach jest najwyraźniej duża.
W polskiej gospodarce tak wysoka proporcja samozatrudnienia spowodowana jest jednak głównie przez rolnictwo.
- Mamy w Polsce ponad 2,8 mln samozatrudnionych osób, z czego ponad 1,1 mln to rolnicy - wyjaśnia money.pl Łukasz Kozłowski, ekspert Pracodawców RP. - Odpowiedź, dlaczego mamy tak duży odsetek samozatrudnionych, jest więc bardzo prosta - bo mamy gigantyczne, jak na warunki krajów rozwiniętych, zatrudnienie w rolnictwie, a praktycznie wszyscy rolnicy indywidualni są ujmowani w statystykach jako samozatrudnieni - dodaje.
Gdyby jednak wykluczyć rolników, to nadal w Polsce aż 1,7 mln pracowników pracuje jako jednoosobowa firma. To 12 proc. ogółu. Najwięcej samozatrudnionych poza rolnictwem w Unii jest we Włoszech i Grecji - powyżej 20 proc. łącznej liczby pracowników w gospodarce.
Młodzi rolnicy porzucają ziemię
Jak informuje Gontarek, w ostatnim roku w Polsce zaobserwować można było wzrost liczby umów o pracę. Wynika to z dobrej koniunktury i rosnącego zapotrzebowania na pracowników.
Faktycznie, w ubiegłym roku liczba samozatrudnionych w Polsce spadła o 23 tys. Rzut oka na branże, w których jednoosobowych firm ubywało najszybciej, pokazuje jednak, że można z tej liczby wyciągnąć mylne wnioski. Aż 95 tys. mniej osób pracowało w rolnictwie i to przesądziło o zmianie statystyk.
- Spadek osób samozatrudnionych w rolnictwie łączy się z rosnącym zapotrzebowaniem na pracowników w innych sektorach - twierdzi Jakub Gontarek. - Kurcząca się podaż pracy zmusza pracodawców do konkurowania wysokością wynagrodzenia, a to jest atrakcyjne dla osób, szczególnie młodych, poszukujących okazji do przeprowadzenia się ze wsi do miasta - dodaje.
- Odpływ samozatrudnionych w rolnictwie wynika w znacznej mierze nie z rosnącej mobilności rolników, którzy zaczynają przenosić się do miast, lecz starzenia się grupy osób samozatrudnionych w rolnictwie - przechodzących na emeryturę coraz rzadziej zastępują młodzi rolnicy - zauważa Łukasz Kozłowski.
W 2016 roku w Polsce najmocniej liczba jednoosobowych firm wzrosła w budownictwie (o 30 tys. osób), usługach profesjonalnych, w tym IT (o 25 tys. osób) i transporcie (o 10 tys. osób).
- W budownictwie zawsze jest większy odsetek samozatrudnionych - zauważa Gontarek. - Jeśli branża doświadcza spowolnienia, firmy nie są w stanie zapewnić ciągłości zleceń, a tym samym zatrudnienia. I taką sytuację mieliśmy na początku roku w budownictwie. Obecnie obserwujemy odbicie koniunktury w branży - dodaje.
- Nie najlepsza sytuacja może także skłaniać część osób z doświadczeniem z pracy w budowlance do podjęcia próby działania na własną rękę jako samozatrudnieni - twierdzi Kozłowski.
Gig economy, czyli uberyzacja pracy
Co ciekawe w Europie najwięcej osób samozatrudnionych przybyło w Wielkiej Brytanii. W 2016 roku ich liczba wzrosła o aż 201 tysięcy, czyli o prawie 5 proc. Są wśród nich zapewne polscy emigranci.
- Wzrost liczby samozatrudnionych w Wielkiej Brytanii mógł zostać po części przyspieszony przez perspektywę Brexitu, która doprowadziła do utraty pracy przez część osób zatrudnionych w niektórych branżach - twierdzi Kozłowski.
Zauważa jednak, że na Wyspach ten trend napędza rozwój nowych rodzajów wykonywania pracy, tzw. gig economy, czyli coś, co nazywa się też „uberyzacją pracy”.
Polega na zatrudnianiu freelancerów, niezależnych pracowników na całym świecie do prac krótkoterminowych. W Wielkiej Brytanii ten sposób znajdowania pracowników stosuje już 6 proc. firm, a planuje to w najbliższych pięciu latach robić 29 proc.