Zdaniem rosyjskiego ministra energetyki Aleksandra Nowaka Rosji nic nie grozi w związku z konfliktem, jaki wywołał skandal z nielegalnym dostarczeniem turbin gazowych Siemensa na Krym, ponieważ "to, co oferuje Siemens, może być dostarczone przez inne firmy".
Pytany o to, czy konflikt z Siemensem oraz reakcje, jakie wywołuje on w Unii Europejskiej, mogą zagrozić rosyjskiemu sektorowi naftowemu, minister odparł: "ten kraj działa na konkurencyjnym rynku. A więc to, co dostarcza Siemens, mogą dostarczyć inne firmy. A jeśli chodzi o produkcję energii elektrycznej, to już nauczyliśmy się produkować nieodzowny sprzęt".
Nowak dodał, że cała ta sprawa nie wiąże się z żadnym ryzykiem dla rosyjskich firm, a dla dostawców takich produktów, jakie oferuje Siemens, "wyjście z wolnego rynku byłoby nieefektywne".
Czarna lista
Wcześniej w poniedziałek agencja Reutera, powołując się na źródła w Brukseli, podała, że Niemcy chcą, aby Unia Europejska wpisała czterech kolejnych obywateli Rosji i rosyjskie firmy na unijną czarną listę w związku ze sprawą turbin gazowych.
Od aneksji półwyspu przez Rosję w 2014 roku Unia zabrania swoim firmom prowadzenia interesów z firmami na Krymie. Siemens twierdzi, że ma dowody na to, iż cztery turbiny, które dostarczył w celu realizacji projektu w południowej Rosji, zostały nielegalnie przeniesione na Krym.
Siemens zrywa współpracę
Siemens zapowiedział w piątek, że w związku z bezprawnym dostarczeniem turbin na Krym rezygnuje z udziałów w rosyjskim przedsiębiorstwie Interautomatika i kończy umowę licencyjną. Koncern zawiesi także do odwołania eksport urządzeń dla elektrowni, w których pośrednikiem są rosyjskie firmy kontrolowane przez państwo.
Rzecznik prezydenta Władimira Putina Dmitrij Pieskow zapewniał w zeszłym tygodniu, iż cały sprzęt dostarczany na Krym, w tym turbiny, jest produkowany w Rosji.
W reakcji na aneksję Krymu Unia Europejska nałożyła na Rosję sankcje zabraniające osobom indywidualnym i firmom dostarczania takich urządzeń jak turbiny gazowe na zajęty bezprawnie półwysep.