Jak mówi ekspert w rozmowie z money.pl, w gronie "tych gorszych" jesteśmy na własne życzenie - bo nie chcemy przyjąć wspólnej waluty. - Premier Morawiecki nie chce doprowadzić do powstania Unii dwóch prędkości, ale nie powiedział, że tak naprawdę już teraz ją mamy. Mamy bowiem kraje należące do strefy euro i kraje poza nią - wyjaśnia ekonomista. - Tymczasem kwestia przyjęcia przez Polskę euro w ogóle nie została przez Morawieckiego poruszona - zaznacza.
Jak przekonywali niedawno eksperci, Polskę stać już w tej chwili na przyjęcie euro. Wprowadzenie unijnej waluty przyniosłoby nam sporo korzyści.
W expose Morawieckiego zabrakło jednak tej kwestii. Jest to o tyle ciekawe, że jeszcze w listopadzie Morawiecki przyznał, że nie ma nic przeciwko przyjęciu wspólnej waluty. Wspomniał przy tym, że jeszcze nie w tej chwili. Według ówczesnego wicepremiera bylibyśmy na to gotowi w ciągu najbliższych 5-10 lat.
Z kolei kiedy został już desygnowany na stanowisko szefa rządu, na antenie Radia Maryja stwierdził, że "nie spieszy się do strefy euro". Był to drugi jego wywiad w nowej roli (pierwszego udzielił również dla medium Tadeusza Rydzyka - TV Trwam).
- Nie jest nam spieszno, by pozbywać się naszych atutów - tłumaczył. I wyjaśniał, że dzięki osłabieniu złotówki w 2009 r. polskiej gospodarce udało się uniknąć takich problemów, jak te które stały się doświadczeń państw strefy euro.
Równocześnie Mateusz Morawiecki zasugerował również, że wchodzenie do strefy euro nie byłoby obecnie rozsądne ze względu na trudności, jakie przeżywa. - Niech najpierw euroland pozbędzie się swoich problemów - dodał.