W Anglii kolejny, czwarty w tym roku strajk w szpitalach. Młodsi stażem lekarze domagają się lepszych warunków i wyższych płac w 7-dniowym cyklu pracy, na jaki w tym roku przejdą brytyjskie szpitale. W środę przerwą pracę na dwie doby, choć nie w nagłych przypadkach.
Akcja strajkowa uzyskała ponad 90-procentowe poparcie w obowiązkowym w Wielkiej Brytanii głosowaniu pocztowym, które przeprowadzono w ubiegłym roku. Od tego czasu dwukrotnie załamały się rokowania z rządem, a lekarze odrzucili oferowane im podwyżki. Po ostatnim strajku minister zdrowia Jeremy Hunt narzucił im nowe kontrakty już bez dalszych rokowań z Brytyjskim Stowarzyszeniem Medycznym. Wczoraj zaskarżyło ono w sądzie decyzję ministra.
Podczas poprzednich trzech strajków - w styczniu, lutym i marcu - trzeba było przesunąć terminy kilkunastu tysięcy planowanych zabiegów i procedur diagnostycznych. Tym razem będzie podobnie.
Lekarze zapowiedzieli zaostrzenie protestu. W końcu kwietnia, podczas dwóch jednodniowych strajków, odmówią udzielania chorym pomocy nawet w nagłych wypadkach, w izbach przyjęć.
Do tej pory sondaże opinii wskazywały, że strajki lekarzy cieszyły się poparciem 2/3 społeczeństwa. Zaostrzone strajki mogą to zmienić.