W Anglii kolejne strajki młodszych stażem i stopniem lekarzy. Domagają się oni odwołania narzuconych im nowych kontraktów, zapewniających pełną obsadę szpitali w nowym, 7-dniowym cyklu normalnej pracy. Pierwszy strajk zacznie się we wtorek o godz. 8 czasu brytyjskiego i potrwa do 17.
Choć krótsze, te strajki mogą być groźniejsze w skutkach niż cztery poprzednie w tym roku. Tak jak podczas wcześniejszych strajków, i tym razem trzeba przesunąć 13 tysięcy planowanych zabiegów i 100 tysięcy wizyt w szpitalnych przychodniach i laboratoriach. Jednak tym razem - po raz pierwszy w historii brytyjskiej służby zdrowie - lekarze odmówią również udzielania chorym pomocy nawet na ostrych dyżurach.
Sondaż opinii instytutu MORI wskazuje, że większość Brytyjczyków nadal wini za strajk rząd. Ale jak mówił telewizji SKY komentator gazety "Mail on Sunday", Andrew Pierce: jest niebezpieczeństwo, że lekarze zaostrzając akcję stracą przychylność społeczeństwa.
Związkowiec z Brytyjskiej Rady Medycznej, Johann Malawana uspokajał jednak w BBC, że młodszych lekarzy w izbach przyjęć zastąpią ich starsi koledzy, którzy nie strajkują. - Najwyżsi stopniem lekarze, konsultanci, specjaliści zapewnią, że pacjenci, którzy pojawią się w ciągu tych dwóch dni otrzymają najlepszą możliwą pomoc - powiedział.
Identyczny strajk odbędzie się w środę.