Lufthansa poinformowała, że wskutek trwającego strajku jej stewardes i stewardów odwołała na czwartek prewencyjnie 933 loty, co dotknie 107 tys. pasażerów. Zadeklarowała również nieustępliwość wobec żądań strajkujących.
Rozpoczęty w piątek z inicjatywy grupującego personel kabinowy związku zawodowego Ufo strajk okazał się dłuższy niż wszystkie wcześniejsze w dziejach flagowego niemieckiego przewoźnika powietrznego. Do środy spowodował anulowanie ponad 3,7 tys. lotów, z których chciało skorzystać łącznie 443 tys. podróżnych.
Na razie nic nie zapowiada rychłej poprawy sytuacji. Podejmowane przez zarząd firmy próby zawieszenia akcji strajkowej za pośrednictwem sądów pracy okazały się bezowocne. Prezes Lufthansy Carsten Spohr zadeklarował utrzymanie twardego kursu wobec związkowców argumentując, że w ostatnich latach zbyt często dokonywano ustępstw na ich rzecz. Zasygnalizował jednocześnie gotowość do dalszych rozmów.
- Musimy niestety przetrzymać ten konflikt, by zapewnić pomyślną przyszłość Lufthansy, a w szczególności także naszych pracowników - powiedziała cytowana w czwartkowym wydaniu dziennika "Bild" członkini zarządu Lufthansy Bettina Volkens.
Odrzucenie pozwów Lufthansy do sądów pracy pierwszej instancji w Duesseldorfie i Darmstadcie o zawieszenie akcji strajkowej oznacza, iż Ufo może ją kontynuować do piątku włącznie. Od decyzji sądu w Duesseldorfie złożono odwołanie do tamtejszego krajowego sądu pracy, który zacznie je rozpatrywać w czwartek po południu.
Przedmiotem leżącego u podłoża strajku sporu są m.in. płace 19 tys. pracowników oraz system przechodzenia na wcześniejszą emeryturę. Kierownictwo Lufthansy oferuje nowo zatrudnianym pracownikom gorsze warunki emerytalne od tych, które mają obecnie pracujący stewardzi i stewardesy. Obecnie personel firmy ma prawo do wcześniejszej emerytury w wieku 55 lat, przy zachowaniu 60 proc. ostatniej pensji, wynoszącej średnio 50 tys. euro rocznie.