Według Verdi do strajku przystąpiło rano 300 osób, a liczba uczestników protestu miała się w ciągu dnia zwiększyć do 450. W ubiegłym tygodniu doszło już do strajków w innych niemieckich placówkach Amazona. Koncern poinformował, że w poniedziałkowym strajku uczestniczyło zdecydowanie mniej osób, niż to podają związkowcy.
Verdi chce zawarcia dla ponad 10 tys. pracowników Amazona w Niemczech układu zbiorowego z podobnymi warunkami płacowymi, jakie mają zatrudnieni w branżach handlu detalicznego i wysyłkowego. Koncern odmawia negocjacji w tej sprawie wskazując, że jest firmą działająca w sferze logistyki i zapewnia wynagrodzenia w górnym zakresie stosowanych tam stawek.
- Także w nowym roku jesteśmy gotowi do strajków i będziemy wciąż na nowo dokonywać ukłuć igłą. Obecnie załatwianie zwrotów powoduje zwiększony nawał pracy w Bad Hersfeld, strajk jest tam odczuwalnym zakłóceniem funkcjonowania - powiedziała sekretarz Verdi Mechthild Middeke.
Według koncernu Amazon w poniedziałkowym strajku w Bad Hersfeld wzięło udział nie więcej niż 80 osób.
- Wiemy, że akcje związkowców, nawet gdy uczestniczy w nich niewielka grupa osób, budzą zainteresowanie. W dzisiejszym strajku przed dwoma naszymi budynkami w Bad Hersfeld brało udział łącznie mniej niż 80 osób i nie wpłynęło to w żadnym stopniu na pracę tysięcy pracowników wewnątrz budynków - poinformowała w przesłanym oświadczeniu rzeczniczka Amazon Polska Marzena Więckowska.
Jak podkreśliła, choć "zawsze można chcieć więcej i wysuwać kolejne żądania", koncern oferuje jedne z najbardziej atrakcyjnych warunków zatrudnienia w branży logistycznej: jedne z najwyższych pensji i rozbudowany pakiet świadczeń pozapłacowych.
- Znakomita większość naszych pracowników jest zadowolona ze swojego miejsca pracy. Skąd to wiemy? Mamy bardzo skuteczne bezpośrednie sposoby komunikacji z pracownikami w tym codzienne badania satysfakcji pracowniczej. Dzięki nim możemy na bieżąco odpowiadać na pytania i sugestie naszych pracowników co nieustannie czynimy - dodała Więckowska.