Kwestia przystąpienia Polski do Eurolandu - uśpiona przez ostatnie lata - odżyła w poniedziałek za sprawą Andrzeja Dudy. Prezydent stwierdził, że pytanie o to, czy w Polsce powinniśmy wymienić złote na wspólną walutę, mogłoby znaleźć się w referendum dotyczącym zmian ustrojowych.
Z błyskawicznej sondy przeprowadzonej przez naszą redakcję wynika, że wspólna waluta ma mniej zwolenników niż złoty, za pozostawieniem którego opowiedziało się ponad 54 proc. biorących udział w ankiecie.
Jak się okazuje, do grupy przeciwników zalicza się także Mateusz Morawiecki. Wicepremier, minister rozwoju i finansów w środę na antenie Polsat News stwierdził, że wstąpienie do strefy euro nie byłoby w naszym interesie i nie widzi powodu, by tracić podstawowy instrument, jakim jest prowadzenie niezależnej polityki monetarnej (w Polsce odpowiada za nią Narodowy Bank Polski, natomiast po przystąpieniu do strefy euro byłby to Europejski Bank Centralny).
- Chodzi o relacje waluty własnej do innych walut, wysokość stóp procentowych oraz zdolność kraju do emisji długu w swojej własnej walucie - tłumaczył Mateusz Morawiecki. - Hiszpania, Grecja, Finlandia zostały tego pozbawione i dzisiaj cierpią - stwierdził.
Jego zdaniem Polska i strefa euro nie są dziś spójnymi względem siebie obszarami walutowymi.
- Polska ma inny przebieg cyklu koniunkturalnego, inną strukturę produkcji, a także innego rodzaju przewagi konkurencyjne - wyliczał wicepremier.
Ostrożnie odniósł się także do propozycji ujęcia kwestii przystąpienia Polski do strefy euro w referendum.
- Referendum jest bardzo poważnym narzędziem, nie należy go nadużywać. Pytanie ludzi w sprawach ważnych powinno być głęboko przemyślane - stwierdził Mateusz Morawiecki.