Jarosław Kaczyński nie traktuje Unii Europejskiej jak supermarketu. W supermarkecie trzeba płacić - czytamy w sobotnim wydaniu "Sueddeutsche Zeitung".
Niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung" poparł w sobotę ostrą krytykę prezydenta Francji Emmanuela Macrona, którą wystosował wobec krajów Europy Środkowej i Wschodniej.
- Rządzący w Polsce są obrażeni. Uważają, że prezydent Francji, Emmanuel Macron, zachował się wobec nich niewłaściwie, ostrzegając ich przed traktowaniem Unii Europejskiej jak supermarketu, z którego można sobie brać, co się chce - pisze Daniel Broessler, brukselski korespondent "SZ".
- Silny człowiek Polski, Jarosław Kaczyński, rzeczywiście nie traktuje UE jak supermarketu. W supermarkecie trzeba płacić - kontynuuje.
Dzień powszedni
Zdaniem dziennika krytyka z ust Macrona rani, gdyż "trafia w punkt". Komentator "SZ" zadaje pytanie, czy krytyka w takiej formie była potrzebna teraz - w momencie, gdy UE opuszcza "padół łez", mobilizuje się w polityce obronnej i stawia czoła w handlu protekcjoniście, jakim jest prezydent USA Donald Trump.
- Po co podkreślać właśnie teraz spór między Wschodem a Zachodem w Unii? - pyta Broessler. I zaraz sobie odpowiada: spór jest konieczny, ponieważ "fundamentalny konflikt w UE nie zniknie dzięki temu, że go przemilczymy".
Dziennikarz przypomina, że konflikt dotyczy solidarności w kryzysie uchodźczym.
- Odmowa Polski, Czech i Węgier uczestniczenia w skromnej relokacji uchodźców wywołała na Zachodzie oburzenie - stwierdza, zastrzegając, że "Niemcy nie powinni zapominać, że przez długi czas sami nie uważali za stosowne, by solidarnie pomóc Europejczykom z Południa".
- UE dysponuje przeciwko tym, którzy ignorują decyzje większości, środkami prawnymi. W UE nie jest to żaden kryzys, lecz dzień powszedni - ocenia Broessler.
Jego zdaniem ważniejszy jest inny aspekt konfliktu: słowa Macrona o supermarkecie odbiły się szerokim echem, ponieważ "są wyrazem poczucia, że ktoś tylko bierze, a nic nie daje".
- Takie uogólnienie byłoby krzywdzące. Z pewnością jednak twarda postawa Wschodu ograniczy gotowość bogatych krajów do lokowania za pomocą funduszy unijnych pieniędzy w polskie drogi czy czeskie startupy - czytamy w niemieckim dzienniku.
Likwidacja niezależności
Pieniądze i kwoty uchodźców są, zdaniem komentatora, jedynie "zewnętrznym objawem" postaw.
- Premier Węgier Viktor Orban demonizuje "Brukselę" prowadząc przeciwko niej swoistą nagonkę. Polak Jarosław Kaczyński uporczywie likwiduje niezależność wymiaru sprawiedliwości. Prezydent Czech Milos Zeman gawędzi z szefem Kremla Władimirem Putinem o tym, że należy likwidować dziennikarzy - wymienia autor komentarza. - To nie UE znajduje się w kryzysie, w kryzysie znajdują się młode demokracje w środku Europy - stwierdza.
Broessler zwraca uwagę, że zdaniem polskiego rządu nie ma żadnego konfliktu wartości, lecz wartości są tylko różnie interpretowane. Zdaniem komentatora taka ocena przypomina próby podejmowane przez Trampa, by "opakować kłamstwa w nowy sposób" i przedstawić je jako "alternatywne fakty". Według Broesslera odpowiedź Europejczyków musi być jasna: "wartości UE nie są bezkształtną masą. Są potrzebne jako fundament" - czytamy w "SZ".
- UE nie rozpadnie się wskutek sporu. Zabójcza byłaby natomiast zakłamana harmonia - konkluduje Daniel Broessler.