- Będziemy bronili do końca naszego stanowiska, ponieważ ono jest w interesie polskich pracowników - oświadczyła w czwartek premier Beata Szydło. Chodzi o pracowników delegowanych.
Podczas czwartkowej konferencji po posiedzeniu rządu premier była pytana, czy Polska jest gotowa na kompromis w sprawie pracowników delegowanych, którego chcą Czesi i Słowacy oraz czy wyraża zgodę na to, żeby Polscy pracownicymieli wyrównane zarobki z zarobkami obowiązującymi w krajach, do których są delegowani.
- Nie zmienimy swojego stanowiska w sprawie pracowników delegowanych - oświadczyła premier.
Szefowa rządu przypomniała, że Grupa Wyszehradzka przygotowała swoje stanowisko w kwestii pracowników delegowanych.
- Cały czas pracujemy, ten proces trwa. My nie zmienimy swojego stanowiska. Oczywiście to są w tej chwili uzgodnienia, wszystkie państwa członkowskie pochylają się nad tą dyrektywą - powiedziała Szydło.
- My będziemy bronili do końca naszego stanowiska, ponieważ ono jest stanowiskiem, które jest w interesie polskich pracowników, a moim obowiązkiem, jako premiera polskiego rządu, jest prezentować takie stanowiska, które broni polskich interesów i polskich pracowników - dodała.
Szydło: po wakacjach będą kolejne spotkania
Premier podkreśliła, że zawsze przy takich pracach poszukuje się kompromisu, a proces negocjacji cały czas jest prowadzony. Jak dodała, stanowisko Grupy Wyszehradzkiej zostało przedstawione na ostatnim szczycie UE w Brukseli przed wakacjami, gdzie szefowie rządów V4 spotkali się również z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem.
- Przedstawiliśmy mu również swoje stanowisko, powołaliśmy zespoły robocze, dwukrotnie te zespoły już się spotkały i teraz po wakacjach będą kolejne spotkania - zapowiedziała Szydło.
Pytana, czy wierzy w Grupę Wyszehradzką po środowych "decyzjach, które padły ze strony Czech i Słowacji" odpowiedziała, że nie odnotowała żadnych decyzji, które "miałyby spowodować, że Czesi czy Słowacy zakwestionowali funkcjonowanie Grupy Wyszehradzkiej".
Minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski powiedział we czwartek, że prezydent Francji Emmanuel Macron zamiast zwiększyć konkurencyjność francuskiej gospodarki, chce ograniczyć możliwości działania innych na wspólnym rynku.
W rozmowie z Radiem Maryja szef polskiej dyplomacji ocenił, że "gospodarka francuska nie jest w stanie konkurować w tej chwili z prężnymi gospodarkami wielu krajów europejskich, w tym również i z polską, ze względu na to, że pracownicy francuscy mają olbrzymie benefity socjalne".
Bruksela chce zasady równej płacy za tę samą pracę
W ubiegłym roku Komisja Europejska przedstawiła propozycję nowelizacji dyrektywy z 1996 r. w sprawie delegowania pracowników w UE. Najważniejszą proponowaną zmianą jest wprowadzenie zasady równej płacy za tę samą pracę w tym samym miejscu. Oznacza to, że pracownik wysłany przez pracodawcę tymczasowo do pracy w innym kraju UE miałby zarabiać tyle, co pracownik lokalny za tę samą pracę.
Ma mu przysługiwać nie tylko płaca minimalna, jak jest obecnie, lecz także inne obowiązkowe składniki wynagrodzenia, takie jak premie czy dodatki urlopowe. Gdy okres delegowania przekroczy dwa lata, pracownik delegowany - zgodnie z propozycją KE - byłby objęty prawem pracy państwa goszczącego.
Polskie firmy delegują do pracy w krajach UE prawie pół miliona pracowników. W opinii polskiego rządu, jeśli przepisy weszłyby w życie, znacznie pogorszyłoby to pozycję polskich przedsiębiorców na rynku UE - m.in. firm transportowych, które przestałyby być konkurencyjne wobec zachodnich przewoźników.
W Polsce branża transportowa wytwarza 10 proc. krajowego PKB. Sektor zatrudnia 1 mln pracowników, czyli 7,5 proc. wszystkich zatrudnionych w kraju. Propozycji KE przeciwnych jest kilkanaście państw członkowskich, w tym m.in. Węgry, Słowacja, Czechy, Portugalia, Hiszpania i Polska.
Dumping socjalny
Prezydent Francji, i wielu innych polityków na Zachodzie, obecne rozwiązanie, zgodnie z którym firma płaci składki na świadczenia społeczne od delegowanych pracowników według stawek kraju pochodzenia nazywa "dumpingiem socjalnym". Francja, wspierana przez kilka innych zachodnich krajów, forsuje ograniczenie delegowania do 12 miesięcy.
Po środowych rozmowach prezydenta Francji Emmanuela Macrona z udziałem szefów rządów Czech, Słowacji i Austrii kanclerz tego ostatniego kraju poinformował, że osiągnięto porozumienie co do podstawowych zasad, jakimi ma się rządzić wysyłanie osób do pracy w innym kraju UE.
Prezydent Francji sprecyzował, że obejmuje to skrócenie czasu, na jaki pracownik może być wysłany, oraz kwestie płacy. Premier Słowacji Robert Fico podkreślił, że kompromis w tej sprawie "byłby dobrą wiadomością dla Europy" i chciałby, aby dołączyły do niego Węgry i Polska.
Ministrowie pracy krajów UE mają się zająć nowelizacją dyrektywy na spotkaniu 23 października w Luksemburgu.