Irlandzka opozycja zaangażowała się w kampanię na _ tak _ przed piątkowym referendum w sprawie Traktatu z Lizbony - przyznaje * *irlandzki eurodeputowany z opozycyjnej Partii Pracy, Proinsias De Rossa.
Nieoczekiwanie, skrajnie niepopularny, centroprawicowy rząd Briana Cowena, może liczyć na wsparcie opozycji, mimo że porażka drugiego referendum doprowadziłaby do jego upadku.
Zdaniem De Rossy, negatywne konsekwencje porażki drugiego referendum odczułaby bowiem przede wszystkim pogrążona w kryzysie gospodarczym Irlandia, a kraj straciłby gwarancje zachowania w UE swego komisarza.
Głosowanie na _ nie _ zaszkodzi gospodarce.
Zobacz wywiad z premierem Irlandii, Brianem Cowenem:
_ - Ci, którzy dziś prowadzą kampanię na "nie" używają desperackiego argumentu, że jeśli referendum zakończy się przegraną, wówczas oznacza to upadek rządu i to sam w sobie jest dobry powód, by głosować na "nie". To nonsens. Wynik negatywny zakwestionuje pozycję Irlandii w UE i jej przyszłą rolę oraz utrudni dziesięciokrotnie pracę nowego rządu, który byłby wybrany w takich okolicznościach _ - mówi De Rossa.
*Ostatnie dostępne sondaże są dość optymistyczne *i wskazują na 55-procentowe poparcie dla Traktatu z Lizbony. Zdaniem De Rossy na tę większą skłonność do poparcia Traktatu przyczynił się nie tylko kryzys, ale też gwarancje jakie Irlandia uzyskała od innych krajów UE po pierwszym referendum.
Eurodeputowany wyraził żal, że rząd nie podał się do dymisji po pierwszej porażce referendum w sprawie Traktatu Lizbońskiego w ubiegłym roku. Nowy rząd byłby bowiem _ bardziej wiarygodny _ w kampanii na _ tak _ niż obecny, który ma najniższe w historii niepodległej Irlandii, zaledwie 14-procentowe, poparcie.
Do dymisji nie doszło i teraz zarówno rząd jak i opozycja prowadzą kampanię na _ tak _, tłumacząc, że piątkowe referendum nie jest okazją do oceny rządu, ale dotyczy przyszłości UE. W kampanię popierającą Traktat z Lizbony włączyły się wszystkie partie polityczne, poza nacjonalistyczną Sinn Fein, a także przedstawiciele przemysłu, większość związków zawodowych, organizacji rolnych i społeczeństwa obywatelskiego.
_ - Dziś Irlandia jest w innej sytuacji gospodarczej niż była 18 miesięcy temu, kiedy głosowaliśmy i kryzys się jeszcze nie ujawnił _ - tłumaczy De Rossa. W kampanii na rzecz Traktatu z Lizbony eurodeputowany skupił się na tłumaczeniu wyborcom, że mała czteromilionowa Irlandia, w 90 proc. uzależniona od eksportu do europejskich partnerów, potrzebuje silnego zakotwiczenia w UE.
[
Irlandczycy tym razem za Traktatem Lizbońskim? ]( http://news.money.pl/artykul/irlandczycy;tym;razem;za;traktatem;lizbonskim,235,0,538091.html )
_ - Głosowanie na "nie" spowoduje polityczną zawieruchę w UE! Pozbawimy pozostałych 26 członków korzyści z Traktatu z Lizbony, które były negocjowane przez około 10 lat! Złość weźmie górę i bardzo prawdopodobne, że ta sytuacja doprowadzi do powrotu protekcjonizmu w krajach UE. Tymczasem potrzebujemy więcej solidarności, a nie protekcjonizmu. Zwłaszcza Irlandia, jako mały kraj, potrzebuje Unii opartej na solidarności i otwartej na handel ponad granicami na równych zasadach _ - powiedział De Rossa.
Według eurodeputowanego, w obozie zwolenników traktatu są teraz zdecydowanie lepsze nastroje. _ Ale musimy do końca utrzymać presję, zwłaszcza, że do kampanii wrócił Declan Ganley i jego partia Libertas _, czyli sprawcy porażki pierwszego referendum - powiedział De Rossa.