Filarem nowego systemu pomocy, tzw. Kryzysowej Siatki Bezpieczeństwa Socjalnego (Emergency Social Safety Net - ESSN), jest karta bankowa, wydawana przez turecki Halk Bank. Co miesiąc, każdy objęty ESSN uchodźca, otrzymuje na tę kartę przelew w wysokości stu tureckich lir.
- To jeden z największych humanitarnych projektów tego typu na świecie, bezpośrednio zaopatrujący uchodźców w gotówkę i umożliwiający im samodzielne decydowanie, na co te pieniądze przeznaczyć - mówi PAP Jane Lewis, szefowa ankarskiego biura Europejskiej Dyrekcji Generalnej ds. Pomocy Humanitarnej i Ochrony Ludności (ECHO), która zajmuje się implementacją ESSN. Budżet ECHO, pochodzący z puli pierwszych trzech miliardów euro przeznaczonych przez UE na cele pomocy uchodźcom w Turcji, wynosi 1,4 miliarda euro na okres 2016-18. Organizacja ma też obiecane dalsze fundusze, w tzw. drugiej fazie projektu, na którą Unia ma przeznaczyć dodatkowe trzy miliardy.
W Turcji ECHO współpracuje ze Światowym Programem Żywnościowym (WFP) oraz Tureckim Czerwonym Półksiężycem (Kizilay), a także z turecką dyrekcją generalną ds. zarządzania migracją i ministerstwami rodziny, edukacji i zdrowia. Według Lewis, to dzięki tej kombinacji znacznych środków finansowych oraz bliskiej współpracy z tureckim rządem, ECHO była w stanie stworzyć w Turcji nowatorski, zrównoważony system pomocy humanitarnej, oparty na stabilnej lokalnej infrastrukturze. - W powiązaniu z naszą wiedzą i doświadczeniem dało nam to unikalną możliwość kompleksowego podejścia do problemów, jakie mają uchodźcy w tym kraju - mówi Lewis.
Jednym z beneficjentów ESSN jest rodzina 54-letniego syryjskiego Kurda Mahmuda, który wraz z żoną Mediną i siedmiorgiem dzieci mieszka w dwóch zagrzybionych pokoikach na przedmieściu Urfy, na południu Turcji, blisko granicy z Syrią. Od początku roku, raz na miesiąc, na kartę bankową Mahmuda w ramach ESSN zostaje przelane 900 lir.
- Te pieniądze to błogosławieństwo dla całej rodziny - mówi PAP Mahmud, który w Syrii parał się naprawą sprzętu elektronicznego. - Po raz pierwszy od czasu, gdy opuściliśmy nasz dom mamy wystarczająco pieniędzy na czynsz i posiłek. Wcześniej często nie stać nas było nawet na śniadanie".
Mahmud przybył ze swoją rodziną do Urfy trzy lata temu z Kobani. W Syrii zaginęło jego dwóch najstarszych synów. Do tej pory rodzina nie wie, co się z nimi stało. - Pewnego dnia poszli do pracy i już nie wrócili - mówi Mahmud. - W mieście wybuchły zamieszki. Podobno zostali zaaresztowani przez rząd - dodaje.
Pozostałe dzieci Mahmuda to cztery córki i trzech synów. Najstarsza córka ma 24 lata, najmłodszy syn - osiem.
Zarówno Mahmud jak i jego starsze dzieci próbują zarabiać na życie. Mahmud, który ma problem z kręgosłupem i oczami, oraz jeden z synów czasem pracują dorywczo na budowach, a dwie córki latem przy zbiorach kminku. Jedynym członkiem rodziny, który przynosi do domu pieniądze regularnie jest 14-letni Ahmet, który pracuje jako chłopiec na posyłki w piekarni. Za 14-godzinny dzień roboczy dostaje 10 lir dziennie plus bochenek chleba.
Żona Mahmuda 48-letnia Medina mówi, że za pieniądze z programu ESSN, po zapłaceniu rachunków, udaje jej się jeszcze kupić trochę podstawowych artykułów żywnościowych, takich jak ryż, kasza, olej do smażenia i cukier.
- Potem, z dnia na dzień jakoś sobie radzimy. Jeśli te pieniądze na kartę będą przychodziły regularnie, przeżyjemy. Szczególnie, jeśli jeszcze jedna osoba w rodzinie będzie pracować - mówi Medina.
Żadne z dzieci Mahmuda nie chodzi do szkoły. Rodziny na to po prostu nie stać.
Lewis przyznaje, że 100 lir (czyli ok. 25 euro) miesięcznie na osobę to nie jest zbyt wiele, ale tłumaczy, że suma ta została uzgodniona przez międzynarodowe organizacje z władzami Turcji. - Tyle samo na osobę dostają od własnego rządu biedne rodziny tureckie. Ministerstwo ds. rodziny chciało uniknąć sytuacji, gdzie różnice w zapomogach dla uchodźców i Turków mogłyby doprowadzić do konfliktu - mówi.
Pomoc dla rodzin takich jak Mahmuda nie kończy się jednak na karcie ESSN. Uchodźcy mogą też korzystać z darmowych klinik zdrowia, które powstały dzięki współpracy ECHO z Międzynarodowym Korpusem Medycznym. Pracują w nich głównie syryjscy lekarze, pielęgniarki i fizjoterapeuci, którzy przeszli szkolenie na temat tureckiego systemu służby zdrowia oraz tureckiej terminologii medycznej, zorganizowane przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) wraz z tureckim ministerstwem zdrowia.
Kliniki te zwykle służą jako pierwszy punkt opieki zdrowotnej. Na ich terenie znajdują się też laboratoria, a także apteki, w których uchodźcy mogą otrzymać za darmo podstawowe lekarstwa. Bardziej skomplikowane przypadki są odsyłane do tureckich szpitali. W tych ostatnich z kolei coraz częściej pracują szkoleni także przez WHO i ministerstwo zdrowia tłumacze, którzy pomagają uchodźcom porozumieć się z tureckimi lekarzami.
Jedną z pacjentek darmowej kliniki w Urfie jest 21-letnia Batul Alahmad, która dwa lata temu została przypadkowa postrzelona przez snajpera w swoim rodzinnym mieście Aleppo, w Syrii.
Batul przeszła trzy operacje, jedną jeszcze w Aleppo, a dwie w Turcji. Teraz przychodzi do kliniki na fizjoterapię dwa razy w tygodniu. Czuje się coraz lepiej. Lewis mówi, że wkrótce ECHO planuje wprowadzić w życie dla uchodźczych rodzin dodatkową pomoc w postaci miesięcznego zastrzyku gotówki przeznaczonego na edukację. Projekt ten będzie obejmował dzieci w szkołach podstawowych i średnich, a pomoc będzie uzależniona od ich obecności na zajęciach. Jeśli obecność będzie wynosić 80 proc. i więcej, na kartę ESSN będą wpływać co miesiąc dodatkowe pieniądze w wysokości od 40 do 80 lir na dziecko, z czego wyższe kwoty będą przyznawane dziewczynkom. Informacje na temat absencji będą pochodzić z tureckiego ministerstwa edukacji. Cały projekt będzie, tak samo jak sama karta ESSN, skomputeryzowany.
- Dzięki temu projektowi dowiemy się też, które dzieci nie chodzą do szkoły. Następnym krokiem będzie ustalenie przyczyn i znalezienie rozwiązań - tłumaczy Lewis.
W całym kraju, zarówno w centrach rejestracyjnych otwartych przez Kizilay przy pomocy WFP jak i w lokalnych biurach rządowych odbywa się w tej chwili proces rejestracji podań o pomoc w ramach ESSN. Aby mieć do niej prawo, trzeba przedstawić zaświadczenie, że jest się zarejestrowanym jako uchodźca w lokalnym biurze dyrekcji generalnej ds. zarządzania migracją, a także dowód miejsca zameldowania. Należy też podać liczbę osób od siebie zależnych, ich wiek, sytuację zdrowotną, a także informacje na temat położenia finansowego rodziny, włączając w to zasiłki, jakie się otrzymuje.
W Turcji znajduje się obecnie ok. trzech milionów uchodźców, głównie Syryjczyków, ale także uciekinierów z Iranu, Iraku i Afganistanu. Około 10 proc. z nich mieszka w obozach, reszta próbuje sobie radzić sama.
To właśnie oni mają prawo ubiegać się o kartę ESSN, ale priorytetem objęte są rodziny wielodzietne, samotne matki z dziećmi, rodziny, w których opiekę nad dziećmi sprawują osoby niepełnosprawne lub starsze, i rodziny, w których nikt nie pracuje.
Lewis mówi, że współpraca między ECHO a rządem tureckim układa się bardzo dobrze.
- Rząd pracuje bardzo ciężko nad wdrażaniem tego programu w życie. Nasza współpraca na poziomie technicznym jest bardzo owocna i rozwija się bardzo pozytywnie. Nie mamy żadnych problemów - stwierdza.
Z tą opinią zgadza się też zastępca szefa misji UE w Turcji Gabriel Munuera Vinals, który pomimo powtarzających się gróźb ze strony tureckiej o zerwaniu porozumienia w sprawie migrantów, uważa, że istnieje w tej dziedzinie różnica między polityczną retorykę a praktyką.
- Na praktycznym poziomie współpraca przebiega bez problemów - mówi PAP Vinals.
Z Urfy Agnieszka Rakoczy, PAP