Wielka Brytania mierzy się z umową handlową z USA. Prace nad układem trwają, ale jego podpisanie będzie możliwe dopiero po ostatecznym Brexicie. Pytanie tylko, czy dwustronne porozumienie handlowe nie rozbije się o kwestie ochrony konsumenta i ochrony zdrowia. – To będą punkty zapalne – przyznaje Marcin Wojtalik, ekspert Instytutu Globalnej Odpowiedzialności.
Wielka Brytania, opuszczając jednolity rynek Wspólnoty Europejskiej, musi na nowo zbudować swoje kontakty handlowe, które dotąd realizowała za pośrednictwem UE. Żeby po Brexicie nie stracić pozycji w handlu międzynarodowym i nie znaleźć się w gospodarczej izolacji, poszukuje nowych i odświeża dawne układy.
Mimo że, jak przekonuje Komisja Europejska, Londyn nie może prowadzić oficjalnych rozmów, ani tym bardziej podpisać zobowiązań, nim formalnie przestanie być członkiem UE, w minionym tygodniu spotkali się Liam Fox, brytyjski sekretarz wymiany międzynarodowej, oraz Wilbur Ross, amerykański sekretarz handlu. W kolejce do rozmów ustawia się również Australia i Nowa Zelandia. Wielka Brytania liczy również na Indie.
**"Wielka, fascynująca umowa"**
Przyszłe porozumienie z USA leży w interesie premier Theresy May, która uzyskała wsparcie od prezydenta USA Donalda Trumpa podczas lipcowego szczytu G-20 w Hamburgu.
Jak miał powiedzieć amerykański prezydent, USA chcą "bardzo, bardzo szybko" zawrzeć dwustronne porozumienie handlowe z Wielką Brytanią. Określił je również jako "bardzo ważną umowę, bardzo potężną umowę, wspaniałą dla obu państw".
Zaledwie parę dni temu powtórzył deklarację na Twitterze, jednocześnie oskarżając Unię Europejską o protekcjonizm.
"Trwa praca nad rozległym porozumieniem handlowym ze Zjednoczonym Królestwem. Może to być bardzo wielkie i fascynujące. Miejsca pracy! UE jest bardzo protekcjonistyczna wobec USA. Stop!" – poinformował Trump na Twitterze.
AFP podaje, że do UE trafia 44 proc. brytyjskiego eksportu, podczas gdy do USA jedynie 16 proc.
**Punkty zapalne**
Jednak podpisanie umowy z USA wcale nie musi okazać się takie proste. Pytanie, czy nie napotka na te same punkty sporne, które pojawiły się w trakcie rozmów w kwestii umowy TTIP między Unią Europejską a USA.
Przypomnijmy, że podczas negocjowania umowy transpacyficznej na ulice Londynu i innych dużych miast Królestwa wyszły tysiące aktywistów, którzy upatrywali zagrożenia dla rynku brytyjskiego, obniżenia standardów i napływu modyfikowanej, taniej żywności z USA w tej umowie.
- Wielkiej Brytanii nie chodzi tylko o rolnictwo, ale przede wszystkim o ochronę konsumentów, żywność i ochronę zdrowia. Jestem niemal pewien, że i w przypadku dwustronnej umowy handlowej, między Waszyngtonem a Londynem, to będą punkty zapalne – komentuje w rozmowie z money.pl Marcin Wojtalik, ekspert Instytutu Globalnej Odpowiedzialności.
Niebezpieczny dla wielkiej umowy może okazać się... drób. A dokładniej chlorowanie drobiu przez amerykańskich producentów, którzy będą mogli sprzedawać go na rynku brytyjskim po podpisaniu umowy o wolnym handlu. Sprawa mięsa, choć może się wydawać jedynie szczegółem, porusza społeczeństwo brytyjskie.
O tym jak Liam Fox, brytyjski sekretarz wymiany międzynarodowej, podjął wyzwanie aktywistów i zjadł chlorowanego kurczaka podczas pobytu w USA, rozpisywał się między innymi prestiżowy Financial Times.
Jak wyjaśnialiśmy w money.pl, normy europejskie nastawione są na taką produkcję, aby metodami sanitarnymi walczyć z mikrobiologią. Mięso opłukiwane jest bieżącą wodą, aby było jak najbardziej jałowe. Potem chłodzone jest powietrzem. To kosztowny proces. Amerykanie wychodzą jednak z innego założenia. Zamiast walczyć z bakteriami w procesie produkcji, wybijają je na końcu - poprzez kąpiele w chlorze. Dlaczego? Bo tak jest taniej.
Fox twierdzi jednak, że mięso amerykańskie nie stanowi zagrożenia, a Amerykę i Wielką Brytanię wiele łączy. Stanowisko Foxa stawia go w kontrze do innych członków brytyjskiego rządu. Między innymi do sekretarza środowiska Michael'a Gove, który zobowiązał się chronić normy jakości w Wielkiej Brytanii.
Pytanie również, co z produkcją wołowiny przy użyciu hormonów wzrostu. Zdaniem Fundacji Programów Pomocy Dla Rolnictwa, Wielka Brytania ubiega się o otwarcie rynku amerykańskiego na wywóz wołowiny oraz jagnięciny. Jak twierdzi organizacja, kwestia mięsa będzie jedną z najważniejszych przed rozpoczęciem oficjalnych rozmów.
Jeśli nawet uda się przeforsować umowy, mimo niemal pewnych protestów społecznych, porozumienie handlowe z USA, otwierające rynek brytyjski na amerykańską żywność, utrudni również kontakty z Unią. Bowiem ta będzie nieufnie spoglądać na brytyjskie mięso wiedząc, że standardy zostały obniżone - przypomina Wojtalik.
- Umowa handlowa będzie gorącym tematem w Wielkiej Brytanii. Zadbają o to kampanie obywatelskie walczące o ochronę konsumentów – dodaje ekspert IGO.