UE zaproponowała USA, by w przygotowywanej umowie o wolnym handlu (TTIP) znalazł się rozdział o energii. Z ujawnionego w czwartek projektu wynika, że strona unijna chce takich samych cen dla odbiorców surowców, niezależnie czy są z Europy, czy z USA.
W tym tygodniu w Brukseli trwa 14. runda negocjacji ws. Transatlantyckiego Partnerstwa w dziedzinie Handlu i Inwestycji (TTIP) między Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi. Tuż przed nią strona unijna przedstawiła swoje propozycje, w tym zapisy dotyczące energii. Z informacji PAP ze źródeł unijnych wynika, że strona amerykańska nie chce osobnego rozdziału, a rozproszenia kwestii energetycznych w różnych działach.
Dla Polski to szczególnie ważny temat. Polscy politycy i eksperci zajmujący się tą tematyką od dawna opowiadali się za osobnym rozdziałem w porozumieniu, który obejmowałby nośniki energetyczne. Polska liczy bowiem na to, że dzięki liberalizacji w dostępie do surowców z USA mogłaby sprowadzać np. gaz z łupków, zmniejszając zależność od Rosji. Rewolucja łupkowa za oceanem doprowadziła do obniżki cen energii i przyczyniła się do rozwoju przemysłu.
Przez obostrzenia w amerykańskim prawie Europa jednak nie korzysta z niskich cen amerykańskiego gazu. Choć widać pewne symptomy zmiany w podejściu ze strony USA, nadal nie jest pewne, czy kraj ten zdecyduje się na pełne otwarcie rynku dla importerów ze Starego Kontynentu. Dziś potrzebne są do tego licencje, których uzyskanie jest czasochłonne. Dodatkowo analitycy spierają się co do tego, jaka część dostaw gazu z USA trafi do Europy zamiast do Azji, gdzie popyt wzrasta i błękitne paliwo da się prawdopodobnie sprzedawać za wyższe ceny.
Zawarcie między UE i Stanami Zjednoczonymi umowy o wolnym handlu już poprawiłoby sytuację, ale zapisanie w porozumieniu, że importerzy z Europy mogliby liczyć na takie same ceny jak firmy z USA, byłoby bardzo dobrą wiadomością.
Amerykanie są na razie ostrożni przy wydawaniu koncesji na eksport gazu, bo obawiają się, że zbyt szerokie "otwarcie drzwi" doprowadziłoby do podwyższenia cen na ich rynku. To z kolei uderzyłoby w konkurencyjność ich przemysłu.
Tymczasem propozycja Komisji Europejskiej przewiduje m.in., że żadna ze stron porozumienia nie może wprowadzać wyższych cen na eksport, np. za pomocą licencji, niż te dla krajowych odbiorców.
Zakłada ona też liberalizację dwustronnego handlu dobrami, usługami i inwestycjami w obszarze energii i surowców rzadkich. Obie strony będą mogły jednak zachować prawo do przyjmowania środków niezbędnych do realizacji działań politycznych, np. zabezpieczenia dostaw nośników energetycznych, ochrony środowiska, zdrowia publicznego czy bezpieczeństwa.
Unijna propozycja przewiduje też dostęp stron trzecich do systemów transmisyjnych, np. gazociągów, niezależnie od tego, czy firma jest z USA, czy UE. Wykluczone ma być jakiekolwiek dyskryminowanie pod tym względem.
Samo przedstawienie zapisów nie przesądza, czy zgodzą się na nie Stany Zjednoczone. Taktyka negocjacyjna, jaka wynikała z dotychczas ujawnianych dokumentów, wskazuje, że pierwsze propozycje mogą być trudne do zaakceptowania dla drugiej strony.
- Amerykanie nie wyrażają zgody na rozdział dotyczący energii, bo nie mają go w innych umowach o wolnym handlu - powiedział pragnący zachować anonimowość urzędnik KE zbliżony do negocjacji.
Jego zdaniem możliwe jest jednak uzyskanie zniesienia licencji na eksport surowców energetycznych, bo Amerykanie zazwyczaj oferują takie ustępstwo partnerom, z którymi mają umowę o wolnym handlu. - Oni rozumieją, że to dla nas ważne - zwrócił uwagę rozmówca PAP. Zakończenie rozmów w ramach tej rundy negocjacji planowane jest na piątek.