Jak donosi Reuters, była wicepremier Polski powiedziała w niedzielnym wywiadzie dla niemieckiego "Die Welt", że niesprawiedliwym byłoby potraktowanie europejskich kierowców inaczej niż tych w Stanach Zjednoczonych.
- Takie podejście na pewno nie jest dobrym sposobem na odzyskanie zaufania - powiedziała Bieńkowska i dodała, że nie można traktować klientów inaczej tylko dlatego, że w Unii Europejskiej panuje inny system prawny niż w USA.
W przyszłym tygodniu niemiecki producent ma zawrzeć ugodę, na mocy której będzie musiał odkupić z amerykańskiego rynku blisko 500 tysięcy aut wyposażonych w dwulitrowe silniki Diesla, w których zamontowano oprogramowanie fałszujące wyniki emisji spalin. Co więcej, każdy kierowca, który straci w ten sposób samochód, otrzyma jeszcze odszkodowanie w kwocie, która według nieoficjalnych informacji ma oscylować wokół 5 tysięcy dolarów.
Cała ugoda może więc kosztować Volkswagena nawet 10 miliardów dolarów. Oczywiście, część kierowców z pewnością zdecyduje się na pozostawienie samochodu, jedynie nakaże producentowi usunięcie felernego oprogramowania. Taką możliwość również zagwarantowano w umowie między Volkswagenem a amerykańskimi władzami.
Tak dobrze nie będzie w Unii Europejskiej. Tutaj niemiecki koncern zobowiązał się zaledwie do usunięcia wadliwego oprogramowania, oczywiście na swój koszt. Nie ma jednak mowy o żadnym odszkodowaniu dla kierowców, przeciwko czemu zaprotestowała właśnie w rozmowie z "Die Welt" unijna komisarz Elżbieta Bieńkowska.
Afera spalinowa wybuchła we wrześniu 2015 roku, gdy wykryto, że w samochodach Volswagena montowano oprogramowanie, które pozwalało manipulować wynikami emisji spalin z układu wydechowego. Dotyczyło to przede wszystkim pojazdów z silnikiem Diesla, których, według szacunków producenta, na całym świecie jest w tej chwili około 11 milionów, z czego ok. 500 tys. w USA.