Litwini od początku roku w portfelach mają euro. Wprowadzeniu wspólnej europejskiej waluty towarzyszyły nadzieje, ale też obawy - głównie dotyczące wzrostu cen. Ponad dwa miesiące po wprowadzeniu euro okazało się, że te niepokoje nie były do końca nieuzasadnione.
Litewski minister finansów Rimantas Sadzius przyznaje, że podwyżki można zaobserwować, ale ich przyczyn jest wiele. Wskazuje, że usługi drożeją już od dłuższego czasu w tempie od dwóch do dwóch i pół procent rocznie. Wynika to ze wzrostu zarobków, a wydatki firm usługowych składają się przede wszystkim z wynagrodzeń.
Jednak minister finansów wskazuje, że dla społeczeństwa ważniejsze od wskaźników są osobiste spostrzeżenia, a na Litwie nie udało się zupełnie wyeliminować zaokrąglania cen w górę. W styczniu deflacja, czyli spadek ogólnego poziomu cen, wyniosła na Litwie 1,4 procent rok do roku.
Z punktu widzenia Polski euro na Litwie nie zmieni wiele, jeżeli chodzi o współpracę gospodarczą. Chociaż w ostatnich latach było widać dynamiczny wzrost polskiego eksportu na Litwę, to jednak na razie wciąż pozostaje ona dopiero 19. partnerem handlowym Polski (pod względem wartości eksportu). Według danych GUS w pierwszym półroczu 2014 roku wartość towarów sprzedanych na Litwę przez polskich przedsiębiorców wyniosła 4,7 miliarda złotych. To około 1,4 procent udziałów w całym eksporcie Polski.
Polscy przedsiębiorcy mogą się jedynie obawiać tego, że inne europejskie firmy zachęcone wprowadzeniem euro na Litwie, będą tam chciały sprzedawać swoje towary. To może oznaczać wzrost konkurencji na litewskim rynku.
Czytaj więcej w Money.pl