Mimo że bezrobocie w Polsce zeszło do najniższych poziomów od końca epoki PRL-u i płace gnają do przodu, to okazuje się, że nie jest u nas aż tak rewelacyjnie, jak by się wydawało. Obraz zmienia się, gdy mamy skalę porównawczą. Dynamiką wzrostu płac zawstydzają nas Rumunii, Czesi, czy kraje nadbałtyckie, z Litwą na czele.
Analitycy w komentarzach do danych o wzroście wynagrodzeń wskazywali na efekt Programu 500+, czy regulacje skłaniające przedsiębiorców do zamiany umów zleceń na umowy o dzieło. A tu dane Eurostatu pokazują, że lepsze płace to nie jest jakaś szczególna specyfika naszej gospodarki. Taki trend widać w całym regionie Europy Środkowo-Wschodniej, a my wcale nie wyróżniamy się w tej kategorii na plus.
Według danych biura statystycznego Unii płaca godzinowa w polskiej gospodarce wzrosła w trzecim kwartale 216 r. o 4,9 procent w porównaniu z ubiegłym rokiem. To oczywiście powód do zadowolenia, ale radość blednie, gdy się spojrzy jak to wygląda w sąsiednich postkomunistycznych krajach.
I tak, liderem tempa wzrostu wynagrodzeń w trzecim kwartale w Unii Europejskiej była Rumunia. Tam pensje poszły w górę o aż 14,7 proc. rok do roku. Na kolejnym miejscu są Czechy z 9-procentową dynamiką i Bułgaria +8,3 proc. Przed nami są jeszcze Łotysze, Litwini i Węgrzy.
Cała sytuacja świadczy więc nie o jakiejś szczególnej poprawie w Polsce, ale jest to trend na skalę całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Wytłumaczeniem może być to, że wiele przedsiębiorstw z tej bardziej rozwiniętej części Unii szuka tańszej siły roboczej w ramach Wspólnoty, a przenosząc działalność muszą coraz bardziej konkurować o pracowników.
Płace rosły też w najbogatszych krajach, czyli w Niemczech, Szwecji, czy Danii, gdzie zmiana rzędu 2 procent znaczy nominalnie dużo więcej niż nasza prawie 5-procentowa.
Dlaczego płace nie rosną u nas szybciej, choć bezrobocie zeszło do bardzo niskiego poziomu i teoretycznie pracodawcy powinni się bić o pracownika? Ekonomiści zwracają uwagę na napływ setek tysięcy imigrantów z Ukrainy, którzy hamują tempo wzrostu płac, przyjmując niższe stawki.
Ile nam brakuje do Zachodu?
Eurostat niestety nie prezentuje porównania nominalnego płac, więc musieliśmy szacować sami, korzystając z danych o przeciętnych wynagrodzeniach netto za 2015 rok i w ten sposób ocenić jak zmienił się nasz poziom życia na tle Europy.
I tak, według naszych wyliczeń średnia pensja na osobę w Polsce wzrosła w ciągu roku szacunkowo o 33 euro miesięcznie, podczas gdy w Czechach o aż 63 euro. Podwyżki prawie dwukrotnie wyższe nominalnie niż przeciętny Polak dostali też Duńczycy, Szwedzi i Rumunii. O 49 euro wzrosły wynagrodzenia Niemców, o 41 euro Łotyszy, a 35 euro Litwinów. Na równi z naszymi pensjami poprawiły się dochody Węgrów i Austriaków.
W skali Unii przesunęliśmy się oczko w górę, przeskakując Chorwatów, którzy odnotowali najgorszy wynik w UE - pensje im spadły o 5,5 procent. Już tylko 2 euro miesięcznie brakuje nam, żeby przegonić zarobkami Słowaków, ale zwiększył się nasz dystans do Czechów z 23 do 53 euro miesięcznie.