Oficjalny przekaz brzmi krótko: ani decyzje Brytyjczyków, ani kampania wyborcza w USA nie mają znaczenia dla przebiegu rozmów. Jednak źródła Polskiego Radia, zbliżone do negocjacji, przyznają, że zarówno Europejczycy, jak i Amerykanie chcą w najbliższych miesiącach spróbować osiągnąć jak najwięcej przed zmianą administracji w Waszyngtonie.
Jeszcze na początku tego roku strona amerykańska liczyła, że do końca kadencji prezydenta Baracka Obamy uda się ustalić kompletny tekst TTIP, czyli de facto zakończyć negocjacje.
Obecnie na negocjacyjnym stole nadal są dwie propozycje porozumienia: jedna europejska, druga amerykańska, które tylko mniej więcej w połowie są identyczne. Pod koniec ubiegłego miesiąca premier Francji Manuel Valls ocenił, że porozumienie nie idzie w dobrą stronę i nie zostanie zaakceptowane. Unijni urzędnicy przekonują w nieoficjalnych rozmowach z Polskim Radiem, że to tylko element negocjacji, bo Komisja Europejska cały czas ma mandat od wszystkich członków Wspólnoty na prowadzenie rozmów.
Z kolei amerykańscy negocjatorzy przyznają, że krytyka TTIP zarówno przez Donalda Trumpa, jak i Hillary Clinton nie ułatwia rozmów. Twierdzą jednak, że nowy prezydent Stanów Zjednoczonych nie wycofa się z umowy, bo każdy polityk lubi, jak powstają nowe miejsca pracy, a to ma m.in. ułatwić nowe porozumienie handlowe między Unią a Stanami.