Dla premiera Victora Orbána jest to przede wszystkim sposób na wzmocnienie swojej pozycji politycznej przed starciem o politykę imigracyjną Komisji Europejskiej. Szefowi Fideszu zależy na solidarnym sprzeciwie wszystkich sił politycznych wobec forsowanych przez Brukselę obowiązkowych kwot przyjmowania uchodźców i imigrantów.
Decyzja zapadła w prawdziwie ekspresowym tempie - zaledwie w poniedziałek z ust wysokich przedstawicieli rządu padła zapowiedź zniesienia zakazu handlu w niedzielę, a już nazajutrz abolicję ustawy usankcjonował parlament. Głosowanie przebiegło niemal jednogłośnie - przeciw było zaledwie 2 deputowanych.
Nie chcą, ale znoszą zakaz
Minister gospodarki narodowej Mihály Varga oraz szef kancelarii premiera Antal Rogán nie ukrywali, że zniesienie zakazu następuje pod presją polityczną i społeczną, przekonując, że przepisy te przyniosły korzystne zmiany - w 2015 r. drobny handel zanotował wzrost obrotów o 5,6 proc., a zatrudnienie w tym sektorze zwiększyło się o ponad 3 tys. osób.
- Żaden Węgier nie może być zmuszany do pracy w niedziele - tak w połowie marca 2015 roku Orbán uzasadniał wprowadzenie przepisów, którym jednak sprzeciwiali się nawet związkowcy i pracownicy sklepów. Zakaz objął sklepy o powierzchni ponad 200 m kw., co zostało powszechnie odebrane, jako cios wymierzony w zagraniczne sieci handlowe.
Rząd przekonywał, że dzięki zakazowi handlu w niedzielę Węgrzy zaczną inaczej spędzać ten dzień tygodnia niż w centrach handlowych. Jednak sondaże od początku nie pozostawiały wątpliwości, że zdecydowana większość Madziarów nie życzy sobie, by o sposobach spędzania wolnego czasu decydował rząd.
Narastający społeczny sprzeciw wobec zakazu handlu w niedzielę skłonił opozycyjną Węgierską Partię Socjalistyczną (MSZP) do wyjścia z inicjatywą rozpisania referendum w sprawie zniesienia tych przepisów. To właśnie uniknięcie tego praktycznie z góry przegranego starcia jest uznawane za bezpośredni powód nagłego wycofania się Orbána z zakazu handlu w niedzielę.
Co ciekawe, pomysł zorganizowania referendum w tej sprawie padł już w czasie wprowadzania tych przepisów ze strony związków zawodowych, które przekonywały, że zakaz spowoduje spadek zarobków pracowników sklepów, ponieważ za pracę w niedziele dostawali 150 proc. regularnej stawki.
Czy będzie zakaz handlu w niedzielę w Polsce?
Po decyzji Węgrów, liczba krajów w Unii Europejskiej, w których obowiązuje zakaz handlu w niedzielę, stopniała do ośmiu. Praktycznie całkowity zakaz obowiązuje w Austrii i Niemczech, natomiast zakaz z różnego rodzaju wyjątkami występuje w Belgii, Francji, Grecji, Holandii i Luksemburgu. Z kolei w Hiszpanii wprawdzie nie ma formalnego zakazu, ale władze lokalne decydują o możliwości otwierania sklepów w niedzielę.
Czy Polska dołączy do krajów, w których handel w niedzielę jest objęty poważnymi ograniczeniami? W tym kierunku mocno prze Solidarność, której przedstawiciele w styczniu wręczyli premier Beacie Szydło kalendarz, na którym widać szczęśliwą rodzinę w parku z dopiskiem "Niedziela dobrem publicznym - chrońmy ją ustawowo!".
Jak ustalił money.pl, temat został poruszony podczas zorganizowanego 8 stycznia spotkania rządu z przedstawicielami sieci handlowych i spotkał się z gorącym przyjęciem członków gabinetu Beaty Szydło.
Obecnie Solidarność z szykuje się do zbierania podpisów w sprawie obywatelskiej ustawy o zakazie handlu. Pod koniec kwietnia ma być w tej sprawie powołany specjalny komitet organizacyjny, a kilka dni później działacze zaczną szukać chętnych do poparcia tej inicjatywy. Według związkowców, handel powinien być zakazany nie tylko w niedzielę, ale także w święta, Wigilię i Wielką Sobotę. Tylko w kilka niedziel w roku handel miałby być dozwolony. Wyłączenie miałoby objąć także małe rodzinne sklepy i piekarnie, a także m.in. sklepy na stacjach paliw o powierzchni do 300 m kw.
Przeciwko ustawowemu zakazowi handlu w niedzielę są sklepy. Przedstawiciele sieci handlowych przekonują, że takie rozwiązanie może oznaczać wielotysięczne zwolnienia. Padają liczby od 30 tys. do nawet 70 tys. utraconych miejsc pracy. Jak pokazują sondaże, Polacy są niemal równo po połowie podzieleni w sprawie zakazu handlu w niedzielę.