Biznes i rynki finansowe nie zareagują nerwowo na sobotni zamach terrorystyczny w Londynie. - Wielkie firmy nie zaczną myśleć o przeprowadzce - przekonuje prof. Dariusz Rosati. - Kapitał zagraniczny z Wielkiej Brytanii się nie wyniesie, bo na dobrą sprawę nie ma dokąd. Nie ma miejsc całkowicie bezpiecznych - dodaje ekonomista Marek Zuber.
Dwa ataki terrorystyczne, 7 zabitych osób, 48 hospitalizowanych. To wynik sobotnich wydarzeń w Londynie. Wieczorem zamachowcy wjechali samochodem w pieszych na moście London Bridge, a następnie zaatakowali przechodniów nożem. Politycy z całego świata w mediach społecznościowych ślą kondolencje. A jak na ostatnie wydarzenia na Wyspach zareaguje biznes?
Nie ma dokąd uciec
- Nie sądzę, by ostatnie zamachy terrorystyczne wpłynęły na decyzję biznesu i korporacji na Wyspach. W ten sposób nie odpowiedzą na pytanie, czy chcą zostać, czy szukać innego miejsca poza Wielką Brytanią - przekonuje prof. Dariusz Rosati, europoseł, ekonomista, były członek RPP i były minister spraw zagranicznych w rządzie Władysława Geremka.
- Firmy planują długookresowo, więc dopóki w Wielkiej Brytanii nie będzie sytuacji na wzór wojny domowej, to nie spodziewałbym się weryfikacji planów biznesowych. Zainteresowanie tym rynkiem i pozycja tamtejszych firm na pewno się nie zmienią pod wpływem dramatycznych wydarzeniach z Londynu - mówi w rozmowie z money.pl.
- Pamiętam lata 70., kiedy przez Europę przetoczyła się fala zamachów związanych z ekstremistycznymi ruchami lewicowymi. Wieszczono wtedy, zwłaszcza w kontekście Niemiec, że to będzie miało większy wpływ na gospodarkę. Nic takiego się wtedy nie stało, nic takiego się nie stanie dziś - dodaje.
Możliwe skutki? Tylko krótkoterminowe. Zdaniem Rosatiego w najbliższym czasie ruch turystyczny do Londynu i Wielkiej Brytanii się zmniejszy.
- Jeżeli chodzi o decyzje poszczególnych ludzi, to jestem pewien, że część osób zmieni plany wyjazdowe. Wyskok do Londynu nie będzie już tak atrakcyjny, a przynajmniej w najbliższych dniach. Z pewnością niektórzy będą się wahać. To przejściowy efekt - dodaje.
Jego zdaniem, jeżeli w najbliższym czasie w Wielkiej Brytanii nie będzie eskalacji zamachów, to sytuacja wyjazdów w ciągu kilku tygodni się unormuje.
- Jeżeli ktoś z kolei rozważa emigrację do Wielkiej Brytanii, to jedno, dwa a nawet trzy takie dramatyczne wydarzenia nie zmienią jego zdania - dodaje. - Może odłoży decyzję, ale nie zamach go nie powstrzyma. Zainteresowanie Londynem i Wielką Brytanią i tak od dłuższego czasu spada, ale to efekt widma brexitu - wyjaśnia.
Nie tylko Dariusz Rosati jest przekonany, że biznes nie zareaguje na zamachy z ostatnich miesięcy. Podobne zdanie ma ekonomista Marek Zuber.
- To nie będzie kluczowy czynnik, nie doprowadzi do ucieczki kapitału z Wielkiej Brytanii. Tak naprawdę dzisiaj nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć na pytanie, gdzie ten kapitał miałby się wynieść. Które państwo, które miasto jest bezpieczniejsze? Nie możemy udowodnić, że Wielka Brytania jest bardziej zagrożona niż Francja, Niemczy czy nawet Polska. Zagrożenie wszędzie występuje. Nie ma więc dobrego miejsca na przeniesienie biznesu, by móc zapomnieć całkowicie o niebezpieczeństwie - przekonuje z kolei Marek Zuber.
Trzęsienia ziemi nie będzie
- Brutalnie mówiąc, świat finansów się przyzwyczaił do zamachów. To brzmi oczywiście fatalnie, bo giną ludzie, ale tak wyglądają realia. Po zamachach w USA 11 września 2001 roku obserwowaliśmy panikę na giełdach. Szok dla świata, chaos. Kilka lat później terroryści zaatakowali w Hiszpanii i Wielkiej Brytanii. Ale już trzęsienia ziemi na rynkach finansowych nie było. I teraz będzie podobnie - przekonuje Marek Zuber.
Ekonomista tłumaczy, że nerwowość inwestorów na pewno spowodowałoby kilka zamachów terrorystycznych, jednak rynki szybko wróciłyby do normalnego funkcjonowania.
- Jeżeli będą jakieś ruchy na kursie brytyjskiej waluty, to będą związane ze zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi. To jest oddzielny temat. Już dziś pojawiają się głosy, by wybory odłożyć. Społeczeństwo miałoby czas się po prostu uspokoić i nie musiałoby podejmować tak ważnej decyzji na szybko po zamachach - wyjaśnia Zuber.
Dariusz Rosati jest przekonany, że w tej chwili każdemu w Wielkiej Brytanii powinno zależeć na poprawieniu kwestii bezpieczeństwa. Tutaj swoją rolę mają do odegrania zarówno przedstawiciele wielkiego biznesu, jak i obywatele.
- Wszyscy są zainteresowaniem tematem bezpieczeństwa, biznes nigdy nie był na to obojętny, choć może nie zawsze ten głos było słychać w dyskusji. Na pewno jest silne oczekiwanie, by służby zaczęły działać sprawniej. Wiemy dobrze, że zapobieganie zamachom jest niezwykle trudne. Zwłaszcza, gdy zamachowcy wybierają miejsca oblegane przez ludzi i korzystają z noża czy ciężarówki. Jedyna skuteczna metoda walki to zapobieganie, czyli penetracja środowiska, zbieranie informacji, nasłuch. I w końcu odnajdzie się i zidentyfikuje radykalne komórki. Często służby mają informacje o sprawcach, a jednak czegoś brakuje. Jest sporo do naprawienia w tym zakresie - dodaje Dariusz Rosati.