Polska jest obecnie w swojej Złotej Erze. Nigdy w historii przeciętny mieszkaniec naszego kraju nie był bliżej poziomu życia mieszkańca Europy Zachodniej. W ostatnim ćwierćwieczu, od czasu zapaści gospodarczej, pomnożyliśmy dwuipółkrotnie efekty naszej pracy. Nawet w XVII wieku w okresie potęgi I Rzeczpospolitej nie było nam bliżej do Zachodu. Nie dotyczy to Niemiec - do nich najbliżej było nam właśnie czterysta lat temu.
Niewiele jest krajów na świecie, które dokonały podobnie dużego skoku cywilizacyjnego w ciągu ostatniego ćwierćwiecza, jak Polska. Produkt narodowy brutto na głowę, wyceniany w dolarze bieżącym i dodatkowo według siły nabywczej, wzrósł od 1990 do 2015 r. w Polsce aż 4,4-krotnie. Lepiej poradziło sobie tylko 13 krajów na świecie, na czele z Chinami i nowym roponośnym afrykańskim rajem, czyli Gwineą Równikową. W Europie w dynamice wyprzedziła nas tylko Turcja, choć na naszą korzyść działa to, że startowaliśmy z wyższego nominalnie poziomu, więc dynamika naszego PKB warta jest więcej dolarów.
Trzeba tu zauważyć, że część sukcesu wynika właśnie z owej „siły nabywczej”. Po prostu żywność wytwarzana przez naszych rolników jest dużo tańsza niż w większości rozwiniętych krajów na świecie, przez co za te same sto dolarów, zarobione przez przeciętnego Polaka, można kupić więcej niż w innych krajach, a wskaźnik jest przez to zmanipulowany w górę. Co nie zmienia faktu, że poprawa jest wyraźna.
Dr Maciej Piątkowski, ekonomista Banku Światowego, od kilku lat przekonuje, że obecny czas to Złota Era dla Polski i nigdy nie było lepiej. Jak wskazał w sobotę 29 października, w swoim wpisie na Twitterze, w ubiegłym roku znaleźliśmy się najbliżej Europy Zachodniej w historii.
Korzysta przy tym z wyliczeń z pracy pt. „Dochód narodowy i jego dystrybucja w preindustrialnej Polsce w globalnej perspektywie”, w której Mikołaj Malinowski i Jan Luiten van Zanden (maj 2015) postanowili oszacować, jak sobie radzili Polacy na przestrzeni ostatnich kilkuset lat na tle Europy. Informacje sprowadzono do oszacowania produktu narodowego brutto na osobę w dolarze w wycenie z 1990 r. i dodatkowo w ujęciu siły nabywczej pieniądza.
Zestawiając to z danymi krajów europejskich, takich jak: Wielka Brytania, Holandia, Północne Włochy, Hiszpania i Niemcy (średnia dla tych krajów do 1910 r.), a w najnowszych czasach z danymi dla Strefy Euro (od 1990 r.), można pokazać, jak bardzo zmieniał się nasz dystans do najbogatszej Europy na przestrzeni dziejów.
Jak widać, w porównaniu z Europą Zachodnią lepiej Polakom nie było właściwie nigdy, tj. przynajmniej licząc od czasów bitwy pod Grunwaldem. Do przeciętnej dla bogatszej części kontynentu brakuje nam już tylko 35 proc. tamtejszego PKB, czyli dystans, który nadrobiliśmy od 2000 r.
Trochę inaczej to wygląda przy zestawieniu z Niemcami, do których najbliżej było nam w 1600 r., czyli w czasach reformacyjnych konfliktów religijnych. Przeciętny Polak żył wtedy na poziomie tylko o mniej więcej 16 proc. niższym od Niemca. Obecnie różnica wynosi aż 45 proc. PKB Niemiec i w tempie z XXI w. (nadrobiliśmy 15 proc. PKB Niemiec w 15 lat) potrzebowalibyśmy aż 45 lat, żeby zasypać różnicę.