Kolejny, prowokujący do myślenia głos w debacie o imigracji w Wielkiej Brytanii. Ekspert rządowy stwierdził, że mówić o przeludnieniu to przesada, bo w kraju jest jeszcze bardzo dużo miejsca dla imigrantów.
Zgodził się jednak, że imigracja nie ma wielkiego znaczenia gospodarczego i przyznał, że imigranci obniżają nieco poziom płac.
Były profesor ekonomii Uniwersytetu w Oxfordzie, Stephen Nickell, który pracuje dla powołanego przez rząd premiera Davida Camerona niezależnego Urzędu Odpowiedzialności Budżetowej, zeznawał przed komisją skarbową parlamentu.
Jak powiedział, w społeczeństwie utrwaliło się przekonanie, że _ więcej imigrantów to więcej mieszkań, dróg, lotnisk, wysypisk śmieci - czyli tego, czego ludzie generalnie nie lubią, zwłaszcza po sąsiedzku _.
Powszechnie wymienia się też przeciążoną służbę zdrowia, edukację, opiekę socjalną i transport. Profesor Nickell zaznaczył jednak, że obiektywnie nie można się zgodzić z twierdzeniem, że _ nasza mała wyspa jest przeludniona _. _ Mamy masę miejsca. _
_ _
_ - Tereny zabudowane to 10 proc. obszaru Wysp Brytyjskich. Nawet w zurbanizowanym hrabstwie Surrey pod Londynem zabudowa zajmuje mniej miejsca niż pola golfowe _ - powiedział ekspert Urzędu Odpowiedzialności Budżetowej.
Prezes prawicowego think-tanku Migration Watch, Andrew Green odczytał jednak inaczej te zaznania. Powiedział, że skoro obecność imigrantów nie ma wielkiego znaczenia ekonomicznego, kwestia negatywnego wpływu na poziom zarobków i obciążenia infrastruktury powinna mieć decydujące znaczenie w polityce imigracyjnej.
Czytaj więcej w Money.pl src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1451602800&de=1491922860&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=ACT&colors%5B0%5D=%230082ff&fg=1&fr=1&w=600&h=300&cm=0&lp=1&rl=1"/>