- Jestem absolutnie przekonany, że w ciągu najbliższych kilku dni będziemy w stanie podjąć decyzję dotyczącą budżetu UE, a także funduszu odbudowy, tak że będziemy w stanie udostępnić te pieniądze - powiedział cytowany przez Reutersa szef niemieckiej dyplomacji na konferencji zorganizowanej w Berlinie.
Maas przyznał, że choć Unia jest już w ostatniej fazie negocjacji, to "wszyscy wiemy, że nie są one łatwe".
Nie są za sprawą groźby zawetowania budżetu przez Polskę i Węgry. Warszawa i Budapeszt zdecydowały się na taki krok, ponieważ Bruksela chce powiązać wypłatę środków z przestrzeganiem praworządności. A wizja tego, czym jest praworządność, jest zupełnie inna w Warszawie i Budapeszcie, a zupełnie inna na zachodzie Europy.
Na "pieniądze za praworządność" nie chce się zgodzić Mateusz Morawiecki, który wysłał w tej sprawie list do Brukseli. Przedstawiciele PiS od kilku dni tłumaczą, że mają prawo nie zgadzać się na taki mechanizm i że jest on niezgodny z unijnym prawem.
Na zarzuty, że takie groźby mogą się skończyć polexitem, przedstawiciele PiS, ustami wicerzecznika partii Radosław Fogla mówią: opowieści wyssane z palca, są jedynie rojeniami opozycji.
Oprócz unijnego budżetu, Bruksela chce też przyjąć wart 750 mld euro fundusz odbudowy w związku z kryzysem spowodowanym pandemią koronawirusa. Pojawiały się już spekulacje, że jeśli Polska i Węgry nie zgodzą się na "pieniądze za praworządność", to funduszami podzielą się pozostałe państwa. Na czym ostatecznie stanie, tego Heiko Maas jeszcze nie zdradził.