"Jeżeli nastąpiłaby eskalacja sytuacji na wschodniej Ukrainie, Nord Stream 2 byłby już nie do utrzymania" - powiedział Bawarczyk Manfred Weber w rozmowie z dziennikami niemieckiej grupy medialnej Redaktionsnetzwerk Deutschland (RND).
Jego zdaniem prezydent Rosji, Władimir Putin, gromadząc wojska na granicy z Ukrainą, chce stworzyć "wiarygodne zagrożenie i zademonstrować siłę".
"W połączeniu z innymi działaniami, jak cyberataki, kampanie dezinformacyjne albo zabójstwa, jest to realne zagrożenie dla UE i Zachodu" - podkreślił Weber.
Weber proponuje, by rozważyć dokończenie budowy gazociągu, ale przesyłanie nim gazu uzależnić od postawy rosyjskich władz.
Wcześniej Thomas O'Donnell, analityk rynku energetycznego i wykładowca prywatnego berlińskiego uniwersytetu Hertie School of Governance przewidział, że Niemcy przyjmą dokładnie takie stanowisko
"Będą przekonywać do dokończenia NS2, mówiąc, że będzie to instrument wpływu na Kreml i obiecując, że przestaną odbierać surowiec, gdyby Putin był niegrzeczny"- powiedział analityk w rozmowie z PAP.
Jak dodał, pomysł ten nie ma szansy na realizację, gdyż odcięcie niemieckiej gospodarki od dostaw gazu wywoła protesty i spowoduje znaczące starty finansowe, na co Niemcy się nie zdecydują.
"Czy jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, że Niemcy oprócz tego, że tracą dostawy idące przez Ukrainę, odcinają też inne drogi, żeby coś udowodnić Putinowi? Byłoby to oczywiście słuszne, ale od razu podniosłyby się głosy, że nie wolno tego zrobić z najrozmaitszych powodów. Że to np. wina Ukraińców i że nie wolno narażać niemieckiego przemysłu i niemieckich miejsc pracy" – mówił O'Donnell dwa miesiące przed tym, jak Rosja zaczęła gromadzić wojska na granicy z Ukrainą.
Dodał, że Niemcy nie sprawdzą się w roli międzynarodowego policjanta, dlatego "należałoby pomyśleć o lepszej, innej gwarancji niż instrument wpływu na Rosję oddany w całości w ręce Niemców" - ostrzegał.