Włoski rząd chce, by Komisja Europejska rok wcześniej dokonała przeglądu przepisów, które de facto zakazują sprzedaży nowych samochodów spalinowych od 2035 r. w UE. Taka rewizja miałaby nastąpić już w przyszłym roku. - Zakaz dotyczący nowych samochodów z silnikami spalinowymi od 2035 roku jest absurdalny i należy go zmienić - powiedział włoski minister energii Gilberto Pichetto Fratin. Rzym może liczyć na poparcie Berlina.
- Jest wiele wniosków, aby dokonać przeglądu celów, a w szczególności dat. Słyszeliście państwo wytyczne pani przewodniczącej Ursuli von der Leyen na nową kadencję. W tych wytycznych politycznych nic nie wskazuje, że wprowadzimy późniejszą datę końca silnika spalinowego w Europie - powiedział Eddy Liegeois z Dyrekcji Generalnej ds. Mobilności i Transportu w Komisji Europejskiej podczas Kongresu Nowej Mobilności w Łodzi.
W połowie lipca, gdy Ursula von der Leyen została wybrana na drugą kadencję na urzędzie przewodniczącej KE, potwierdziła, że "cele dotyczące neutralności klimatycznej samochodów od 2035 r. zostaną utrzymane".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Transport stał się ofiarą własnego sukcesu. Popyt na transport będzie rosnąć, tymczasem sektor transportu reprezentuje jedną czwartą światowych emisji CO2. Celem jest redukcja o 90 proc. do 2050 r. - dodał Liegeois, podkreślając, że chodzi nie tylko o samochody.
2035 rok. Początek końca silnika spalinowego w Europie
Przypomnijmy: tzw. zgodnie z uchwalonymi w 2023 r. przepisami, wyjeżdżające z fabryk auta rejestrowane od 2035 r. będą musiały zredukować emisje CO2 do zera. W praktyce wymóg ten spełnią nowe samochody elektryczne, na wodór, a z silnikami benzynowymi tylko wtedy, gdy będą wykorzystywać tylko zeroemisyjne paliwa syntetyczne. Problem w tym, że ostatnich na razie jest jak na lekarstwo.
Branża motoryzacyjna wydawała się pogodzona z losem już od kilku lat. Do tego stopnia, że niektórzy producenci samochodów zadeklarowali, iż w Unii Europejskiej zaoferują wyłącznie samochody elektryczne już na kilka lat przed wejściem w życie planowanego zakazu. Na przykład Volvo i Mercedes ogłaszały, że będą mieć w 100 proc. elektryczne portfolio już w 2030 r. Ale w ostatnich miesiącach zmieniły zdanie i zrewidowały swoje zapowiedzi na najbliższe lata. Podobnie jak Ford, Volkswagen czy Stellantis, właściciel m.in. Jeepa, Opla, Peugeota i Fiata.
UE zaostrzy normy emisji CO2 od przyszłego roku
Tymczasem już w 2025 r. w Unii Europejskiej wejdą w życie bardziej rygorystyczne limity emisji CO2, które producenci samochodów będą w stanie spełnić tylko wtedy, jeśli będą sprzedawać więcej samochodów elektrycznych. Obecna średnia 115,1 g CO2 na kilometr i pojazd ma spaść w przyszłym roku do 93,6 g. W 2030 r. ma to być 49,5 g. To właśnie ten wskaźnik w 2035 r. ma spaść do zera.
Wartość tę producenci mogą obniżać, sprzedając więcej zeroemisyjnych aut elektrycznych. Przekroczenie średnich wartości może skutkować wysokimi grzywnami. I to właśnie dlatego mówi się o de facto zakazie aut spalinowych od 2035 r. - będzie można je produkować, ale nie będzie się to opłacać.
Problemem dla producentów aut będzie już zaostrzenie norm emisji CO2 od 2025 r.
"Niektórzy producenci nie są w stanie dotrzymać limitów i chcieliby ich zmiany. M.in. Volkswagenowi grożą miliardowe kary w nadchodzącym roku" - ostrzega serwis Deutsche Welle.
W Niemczech słychać apele o przyspieszenie przeglądu celów i wsparcie rządu w Berlinie dla branży, której sytuacja jest coraz trudniejsza. Volkswagen zapowiedział możliwość cięć zatrudnienia w swoich fabrykach. Choć nie potwierdza oficjalnie szacowanych liczb, nieoficjalnie mówi się o 19-30 tys. pracowników, którzy mogliby stracić pracę.
"Bezczelne". Komu nie żal niemieckiej motoryzacji?
Jednak w samych Niemczech branża motoryzacyjna nie może być pewna, że rząd wyciągnie do niej pomocną dłoń. Minister gospodarki Robert Habeck wykluczył pochopne działania i takie, które mogłyby tylko na krótko pobudzić popyt na nowe samochody, który za chwilę znów by spadł.
Podaje się w wątpliwość także skalę dramatu europejskich producentów aut, wskazując, że przynajmniej część problemów może być konsekwencją ich własnych błędów. "Automotive News Network" wylicza, że tylko w latach 2022-2023 sześciu największych europejskich producentów samochodów osiągnęło łączny zysk w wysokości 130 mld euro.
Cytowany przez Deutsche Welle Sebastian Bock, szef niemieckiego oddziału organizacji Transport&Enviroment, niektóre z postulatów branży określił wprost jako "bezczelne". Zwrócił uwagę, że przyszłoroczny cel redukcji emisji CO2 jest znany od 2019 r. i producenci mieli wystarczająco dużo czasu, by się do niego przygotować. - Teraz chcą, aby UE ogłosiła stan wyjątkowy, aby mogli nadal sprzedawać brudne samochody - powiedział.
Sprzedaż aut elektrycznych w Europie hamuje, ale...
Problem jest, bo tempo rozwoju elektromobilności jest wolniejsze, niż wcześniej zakładano. Licznik Elektromobilności na koniec lipca wykazał 63 tys. 540 samochodów w pełni elektrycznych (BEV) i 58 tys. 759 hybryd plug-in (PHEV) na polskich drogach. Ich udział w polskim rynku motoryzacyjnym to niewiele ponad 3 proc.
W Europie widać oznaki spadku popytu na auta elektryczne. Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów (ACEA) wylicza, że w sierpniu ich sprzedaż spadła o 43,9 proc., ale w Niemczech już o 68,8 proc. Tak gwałtowne spadki to wynik m.in. wygaśnięcia programów dopłat do zakupu aut podatkowych. Dzięki nim przewaga konkurencyjna tańszych aut elektrycznych z Chin jeszcze wzrosła, co też nie sprzyja interesom europejskich producentów.
W kwestii elektromobilności Europa nie jest jednak monolitem. Są i takie kraje jak Norwegia (nienależąca do Unii Europejskiej), w których liczba nowo rejestrowanych samochodów elektrycznych przebiła te z konwencjonalnymi silnikami. Według ostatnich danych po drogach Norwegii jeździ już więcej "elektryków" niż aut spalinowych.
Producenci samochodów ostrzegają jednak, że planowany od 2035 r. zakaz sprzedaży samochodów z silnikami spalinowymi, może nie rozwiązać problemu.
Bardzo ważne jest, aby politycy pamiętali, że nawet najlepszy samochód elektryczny, który będzie stał na parkingu dealera zamiast w garażu klienta, w ogóle nie redukuje emisji dwutlenku węgla - ostrzegał dr Gill Pratt, główny naukowiec i członek zarządu Toyoty ds. badań, odpowiadając na pytanie money.pl.
Sceptycznych głosów słychać w branży więcej. - To, że rządy chcą, abyśmy w 2035 r. byli w 100 proc. elektryczni, nie oznacza, że to się uda. Szczególnie, gdy widzimy, że wielu, wielu kierowców po prostu nie chce aut elektrycznych - mówiła money.pl Lynn Calder, CEO Ineos Automotive.
Zakaz sprzedaży aut spalinowych od 2035 r. Co zrobi polski rząd?
Już kilka miesięcy temu Ministerstwo Klimatu i Środowiska pytane przez money.pl o stanowisko rządu Donalda Tuska wobec przepisów dot. zakazu aut spalinowych od 2035 r., krótko ucinało temat, stwierdzając, że "rozporządzenie weszło w życie w maju 2023 r. i jest elementem obowiązującego na obszarze UE stanu prawnego".
Teraz jednak Warszawa może przyłączyć się do głosu Rzymu i Berlina.
Polska jest otwarta na propozycję Włoch w sprawie przyspieszenia przeglądu dotyczącego zakazu sprzedaży nowych aut z silnikami spalinowymi od 2035 r. - oznajmił w czwartek wiceminister rozwoju Ignacy Niemczycki.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl