- Nie wszyscy rolnicy wiedzą, co ich czeka - mówi money.pl Michał Kołodziejczak z AgroUnii. Niektórzy z niepokojem chodzą do swoich skrzynek pocztowych. A ok. 300 rolników wezwania do zapłaty już otrzymało. Wszystkich rolników-spółdzielców jest ok. tysiąc.
Niektórzy będą musieli spłacić nawet 50 tys. zł. Wszystko dlatego, że zdecydowana większość dostawców mleka do upadłego Bielmleku była udziałowcami tej spółdzielni.
Ostateczna kwota do zapłaty zależy od ilości udziałów. Syndyk upadłej mleczarni podkreśla, że takie po prostu jest prawo - członkowie spółdzielni muszą pokryć jej straty.
Rolnicy spłacają długi
Kiedy pozostali rolnicy dostaną wezwania? Jak tłumaczy syndyk Józef Gliński, na razie ich wysyłka została wstrzymana. - Jest sporo różnych podejść prawnych - tłumaczy syndyk.
O co chodzi? Jak słyszymy od samych rolników, wielu z nich jeszcze w lutym zeszłego roku wypowiadało swoje udziały w Bielmleku.
- Paranoja. Teraz będą musieli w sądzie udowadniać, że nie są spółdzielcami - mówi money.pl Kołodziejczak z AgroUnii. - Syndyk każe im spłacać długi, ale jednocześnie nie mogą zorganizować walnego, by np. odwołać władze firmy. Czyli syndyk trochę ich uważa za udziałowców, a trochę nie. To jakieś żarty - oburza się związkowiec.
Józef Gliński przyznaje, że mogą się pojawić pozwy zbiorowe. Jednak nie zgadza się, że spółdzielcy już nie są spółdzielcami. Jak opowiada, niektórzy po prostu wypowiedzieli dostawy mleka do Bielmleku - a to jego zdaniem nie równa się wypowiedzeniu statusu spółdzielcy.
Pat trwa, ale ci, którzy dostali wezwania do zapłaty, są przerażeni. Niektórzy przyznają, że nie są w stanie szybko znaleźć kilkudziesięciu tys. zł. - To dobrzy, ciężko pracujący ludzie. A traktuje się ich w ten sposób - rozkłada ręce Michał Kołodziejczak.
Wina polityków?
A jest co spłacać - lokalne media szacują zadłużenie na nawet 250 mln zł. - Paranoja - komentuje nam jeden z rolników. Mówi, że "to politycy rozwalili spółdzielnię, a rolnicy będą musieli zapłacić za ich błędy".
Mówiąc o "politykach", rolnicy mają na myśli przede wszystkim jednego. To Tadeusz Romańczuk, który przez ostatnie lata kierował Bielmlekiem i zajmował polityczne stanowiska. Do 2019 r. był senatorem PiS, a w latach 2018-2019 był wiceministrem rolnictwa w rządzie PiS.
Po zakończonej kadencji senatora znów kierował Bielmlekiem - i kieruje nim nadal. Rada nadzorcza wciąż nie zdecydowała się go odwołać. Z samym Romańczukiem próbowaliśmy się skontaktować, jednak bezskutecznie.
Czytaj też: Nowe zarzuty dla inwestorów zamku w Stobnicy. Chodzi m.in. o fałszowanie dokumentów
Kłopoty mleczarni zaczęły się kilka lat temu. Zakład przeinwestował i nie wypłacał pieniędzy rolnikom. To jednak tylko część kontrowersji wokół zakładu.
Jak podawał rok temu "Puls Biznesu", nawet gdy Bielmlek przestał spłacać kredyty, BOŚ Bank przyznawał mu kolejne - na ok. 90 mln zł. Chociaż gdy bank przyzwał kredyty, Romańczuk akurat nie kierował Polmlekiem.
Zaalarmowało to nawet KNF, a urząd złożył zawiadomienie do prokuratury. - Postępowanie trwa, nikt nie dostał zarzutów, nie komentujemy - słyszymy jednak tylko w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. Sprawę Bielmleku również bada CBA - i również jej nie komentuje.
Ile polityki jest sprawie Bielmleku? Jak podają związkowcy z AgroUnii, spółdzielni doradzali ważni politycy związani obecnie albo do niedawna z PiS. Próbowaliśmy się z nimi skontaktować, ale na razie bezskutecznie.
AgroUnia opublikowała też zdjęcia, sugerujące, że na imprezie Bielmleku był sam Jarosław Kaczyński. Na fotografiach prezes PiS jest obok Tadeusza Romańczuka.
Zapytaliśmy biuro prasowe PiS o wyjaśnienie, czy naprawdę Jarosław Kaczyński brał udział w takich wydarzeniach, i czekamy na odpowiedzi.
Co się dzieje w samej firmie? Józef Gliński odpowiada, że "trwa inwentaryzacja". Proces wyceny majątku firmy jest obecnie mniej więcej na półmetku.