Od 1 lipca nie będą obowiązywać już limity miejsc w samolotach, polecimy też do krajów pozaeuropejskich. Największe biura podróży w Polsce wznawiają sprzedaż zagranicznych wakacji jeszcze na to lato. Kuszą atrakcyjnymi ofertami w przystępnych cenach - nierzadko niższymi niż te nad polskim morzem. Liczą w sumie na 1,5 mln klientów.
O tym, gdzie i za ile polecimy oraz czy będzie to bezpieczne, rozmawiamy z Maciejem Szczechurą, członkiem zarządu biura podróży Rainbow Tours S.A.
Katarzyna Bartman, money.pl: Od lipca samoloty będą latały z pełnym obłożeniem. Czy czartery też polecą?
Maciej Szczechura, członek zarządu Rainbow Tours S.A.: - Polecą!
A dokąd polecą?
- My polecimy od początku lipca do Grecji, Bułgarii, Chorwacji, Włoch – na Sycylię, Sardynię i do Kalabrii, ale też na Wyspy Kanaryjskie i Majorkę czy na Cypr.
A co z lubianymi przez Polaków kierunkami jak: Turcja, Tunezja i Egipt?
- Niektóre biura już zapowiadają, że tam polecą. My podamy tę informację w momencie, gdy będziemy tego na 100 proc. pewni. Ale jesteśmy dobrej myśli. Jeszcze trzy tygodnie temu nie było wiadomo, czy w ogóle tego lata będzie można gdziekolwiek polecieć. Dziś widać, że ograniczenia znoszone są szybciej, niż wielu przewidywało.
Klientom, którzy mają wykupione wczasy w Turcji do 10 lipca, proponujemy przesunięcie w czasie lub zamianę na inne kierunki. Natomiast tym, którzy mają zarezerwowany wyjazd po tej dacie, mówimy, by jeszcze chwilę wstrzymali się z decyzjami. Jest duża szansa, że wyloty te dojdą do skutku.
CZYTAJ TEŻ: Jeśli masz 500+, dostaniesz kolejne 500 zł ekstra. Sejm przyjął ustawę o bonie turystycznym
Dostosowujemy też na bieżąco warunki dla klientów. Standardowo dopłata do wyjazdu następuje 30 dni przed imprezą, w tym roku pobieramy ją na 14 dni przed wyjazdem. A dla wylotów na początku lipca nawet jeszcze bliżej dnia wylotu. Tak, by klienci mogli decydować do ostatniej chwili. Koszty ewentualnej rezygnacji też nie rosną do tego momentu.
Rozmawialiśmy niedawno i mówił pan, że jeśli samoloty będą musiały latać w połowie puste, loty nie będą się opłacać. To teraz ile ci wasi klienci zapłacą?
- W turystyce trudno mówi się o konkretnych cenach, bo imprezy są bardzo zróżnicowane. Generalnie jednak w momencie restartu sezonu ceny wyjazdów będą zbliżone do zeszłorocznych, na pewno nie wyższe.
Na ceny wycieczek wpływa bardzo mocno liczba wystawionych przez biura podróży ofert, popyt na wyjazdy w danym roku oraz charakterystyczny dla turystyki wakacyjnej "krótki termin przydatności produktu do spożycia".
Działalność sprzedażowa touroperatorów w ostatnich miesiącach była praktycznie wyłączona – nie mieliśmy więc jeszcze okazji przekonać się o sile wzajemnego oddziaływania tych czynników. Musimy jeszcze chwilę zaczekać, by powiedzieć coś konkretnego. Zobaczymy, jaka będzie sprzedaż. Ilu klientów z wcześniejszymi rezerwacjami poleci. Ilu przybędzie nowych.
Na pewno pojawią się tego lata super oferty last minute. Na razie startujemy z ofertą na rozruch.
Czy ta "oferta na rozruch" będzie konkurencyjna cenowo w stosunku do tego, ile trzeba będzie zapłacić nad polskim morzem?
- Domyślam się, do czego pani zmierza: chodzi o to, że cześć rodzimych hotelarzy próbuje nadrobić wysokimi marżami stracony maj i czerwiec, mówi się o drożyźnie nad polskim morzem. My kontraktowaliśmy nasze hotele na lato znacznie wcześniej, bo już jesienią ubiegłego roku. Kiedy nastąpił lockdown, renegocjowaliśmy te umowy pod względem liczby miejsc. Ale nasze ceny w zagranicznych hotelach pozostały te same lub nawet spadły. Powinny one być więc zdecydowanie konkurencyjne.
Hotelarze z Południa Europy bardzo zabiegają o turystów w tym roku. Może nawet się zdarzyć tak, że w tym roku za mniejsze pieniądze dostaniemy hotel o wyższym standardzie.
Druga kwestia dotyczy cen paliwa lotniczego – mimo osłabienia złotego [touroperatorzy płacą kontrahentom w dolarach i euro - red.], nadal są bardzo atrakcyjne. Podsumowując: uważamy, że ceny nie powinny wzrosnąć.
Już mnie pan prawie namówił na wyjazd, pozostaje tylko jedna kwestia: wirus! Pod informacjami o wyjazdach zagranicznych roi się od komentarzy: "Lećcie, krzyżyk wam na drogę, tylko żadnego wirusa do Polski nie przywlekajcie!" Co pan na to?
- W większości krajów, do których pojadą turyści, sytuacja epidemiczna jest zbliżona albo nawet lepsza niż w Polsce. Z drugiej strony mówi się, że w przypadku Włoch, czy Hiszpanii i regionów, które ucierpiały tam w wyniku COVID 19 najbardziej, paradoksalnie jest bezpieczniej, bo "przechorowały" koronawirusa i mają wytworzoną odporność zbiorową.
Na te tematy powinni jednak wypowiadać się specjaliści epidemiolodzy. Rolą biura podróży jest upewnienie się, że hotele i środki transportu, z których korzystają klienci, zachowują reżim sanitarny obowiązujący w danym kraju i że będzie on ściśle przestrzegany.
To znaczy, że turyści będą pozamykani w twierdzach bez prawa wyściubienia nosa poza bramę hotelową? To pachnie obozem przetrwania, a nie beztroskimi wakacjami…
- Myli się pani. Prawdą jest, że 80 proc. naszych klientów wybiera opcję all inclusive [czyli wszystko w cenie - red.], gdzie posiłki jada się w hotelu, ale to nie znaczy, że nie będzie można z niego wyjść. Swobodne poruszanie możliwe jest we wszystkich krajach na takiej samej zasadzie jak w Polsce.
W samych hotelach trochę się na pewno zmieni, np. sposób wydania jedzenia – zamiast ogólnie dostępnych bufetów, kelnerzy będą wydawać jedzenie. Każdy hotel ma swoje przepisy bezpieczeństwa, regulowane wytycznymi danego kraju. Mowa np. o limitach leżaków na plaży. Ale trudno to nazwać więzieniem. Wakacje będą wyglądać tak, jak zawsze. A biorąc pod uwagę nieco mniejsze obłożenie hoteli – może nawet lepiej.
Zdajemy sobie sprawę, że lato to przede wszystkim okres wyjazdów rodzinnych, z dziećmi. Atrakcje dla nich, takie jak baseny i aquaparki, też będą działać. Mamy też potwierdzenie, że odbędą się animacje dla dzieci z udziałem naszych pracowników. Zaczynają pracę już od lipca.
Czytaj też: Moje greckie wakacje?
Trudno walczy się z hasłem: "bądź patriotą, wydaj pieniądze na wakacje w kraju"?
- Szczerze mówiąc, nie przeciwstawiałbym wakacji nad Bałtykiem, wakacjom nad Adriatykiem. To dwa inne światy. Każdy interesujący i piękny inaczej. W ubiegłym roku biura podróży wysłały za granicę 3,5 mln ludzi. Jeśli do końca wakacji wyjedzie połowa z tego, to będzie bardzo dobrze. Jesteśmy na to przygotowani. Myślę, że z uzbieraniem chętnych na zagraniczne wakacje nie będzie aż tak dużego problemu.
Ludzie wyjeżdżają za granicę z różnych powodów: chcą zmienić klimat, otoczenie, poznać nowych ludzi i lokalne smaki. Wczasy w Jastarni, Ustce czy Kołobrzegu nie są dla nich alternatywą. Ci, którzy nie polecą w tym roku za granicę, zaszyją się raczej gdzieś na Mazurach lub Kaszubach, albo zostaną w domu.
Poza tym proszę spojrzeć na liczby. Polska nie ma wystarczającej bazy noclegowej dla dodatkowych 3,5 mln ludzi. Nie tylko ceny będą decydowały zatem o wyborze miejsca, w którym spędzimy wakacje.
Skoro jesteśmy już przy wyborach, to widziałam w waszej ofercie na lato więcej niż zwykle ofert z własnym dojazdem. Ludzie faktycznie wolą jechać samochodem tysiące kilometrów, niż spędzić kilka godzin w klimatyzowanym samolocie?
- Te oferty były tworzone w pierwszym okresie lockdownu, kiedy wszystko stanęło i nie było wiadomo, czy będzie można tego lata wsiąść do samolotu. Klienci dopytywali o oferty z własnym transportem, więc je dla nich stworzyliśmy. Teraz turyści z powrotem zdecydowanie częściej pytają o wyjazdy samolotowe.
A co z hotelami, o jakie ludzie pytają najczęściej? Czy o domki i apartamenty, jak to ma miejsce teraz w Polsce?
- Popularnością cieszą się wciąż hotele, które wyposażone są we wszystkie atrakcje. Pensjonaty i apartamenty tego raczej nie mają. Tak jak mówiłem – lato to okres wyjazdów rodzinnych. A rodziny z dziećmi najbardziej cenią sobie wszystkie atrakcje w jednym miejscu, wliczone już w cenę.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
.