Lawina odejść z urzędów, nowe zadania związane m.in. z uchodźcami z Ukrainy, a także inflacja - to główne powody, które przekonały rząd premiera Mateusza Morawieckiego, by dosypać pieniędzy w urzędach wojewódzkich oraz podległych im jednostkach. "Wojewodowie otrzymują już z resortu finansów decyzje o wysokościach środków z rezerwy budżetowej" - pisze "DGP".
– Średnio na pracownika ma w tym roku trafić ekstra 500 zł z wyrównaniem od 1 lipca 2022 r. Niemal takie samo wsparcie poza systemowymi podwyżkami trafiło do nas w 2019 r. – mówi dziennikowi Robert Barabasz, przewodniczący NSZZ "Solidarność" w Łódzkim Urzędzie Wojewódzkim.
Do naszych argumentów przychylił się Paweł Szefernaker, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji. Zrozumiał, że bez tych podwyżek dojdzie do lawiny odejść - podkreśla związkowiec.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podwyżki dla urzędników bez rozgłosu
Według gazety "rząd nie chce rozgłosu dotyczącego hojności wobec najmniej zarabiających urzędników z terenu".
"Ta informacja jednak już dociera do innych struktur urzędniczych. Podwyżek dla wszystkich domagają się jeszcze w tym roku nauczyciele, a także służby mundurowe" - czytamy dalej.
- Nie wierzyliśmy, że te pieniądze znajdą się tak szybko. Chcemy mieć duży wpływ na ich podział. Nie powinny one trafić do dyrektorów, ale do pozostałych pracowników. Tym bardziej, że zostały wręcz wyrwane z gardła rządowi - mówi Krystyna Miąskowska, przewodnicząca NSZZ "Solidarność" w Gdańskim Urzędzie Wojewódzkim.
Eksperci przyznają, że decyzja o dosypaniu pieniędzy tylko niektórym może wywołać niezadowolenie u innych. – Skoro znalazły się pieniądze dla części urzędników, to zaraz zaczną się protesty, dlaczego nie ma ich dla reszty – mówi prof. Jolanta Itrich-Drabarek, były członek Rady Służby Cywilnej z Uniwersytetu Warszawskiego, cytowana przez "DGP".