Nastroje oceniane są zaledwie na poziomie 70,2 punktów, co jest najniższym poziomem od 2011 roku. Jednocześnie oznacza to, że nastroje są niższe niż w trakcie mocnego spadku na początku pandemii w zeszłym roku.
Czy faktycznie nastroje konsumentów w USA są tak fatalne, co jest potencjalnym sygnałem zapaści gospodarczej?
Okazuje się, że amerykańscy konsumenci widzą słabe perspektywy dla swoich finansów, ze względu na możliwe pogorszenie sytuacji na rynku pracy, rosnącą inflację oraz możliwie słabnącą gospodarkę.
Jak wskazuje jednak główny ekonomista zajmujący się przygotowaniem indeksu UoM, ogromny spadek indeksu wynika przede wszystkim z emocjonalnych odpowiedzi dotyczących pandemii.
Okazuje się, że wcześniej indeks pozostawał relatywnie wysoko (choć nie powrócił do poziomów sprzed pandemii) ze względu na oczekiwania, że pandemia zakończy się wkrótce.
Teraz wraz z rozwojem wariantu Delta nastroje znacząco pogarszają się. Oczekiwania samego Uniwestytetu z Michigan wskazują, że nastroje konsumentów prawdopodobnie powrócą do bardziej "rozważnych" poziomów, gdyż pogorszenie się nastrojów w związku z rozwojem pandemii były nadmierne.
Warto też zauważyć, że najgorzej sytuację oceniają wyborcy Republikanów. W tym wypadku "ocena’ spada poniżej 50 punktów, podczas gdy "ocena" sytuacji przez Demokratów też spada, ale znajduje się blisko poziomu 100 punktów.
Rosną również oczekiwania inflacyjne, co pokazuje, że wzrost cen może nie być "przejściowy", tak jak wskazuje na to Fed.
Co jednak te dane mogą oznaczać dla Fed? Teoretycznie mogą one zostać wykorzystane przez bank centralny w USA, podkreślając brak potrzeby zmian poprzez wciąż słabe nastroje konsumentów.
Z drugiej strony ich nastroje są gorsze ze względu na wysoką inflację. Wydaje się również, że rynek pracy jest w coraz lepszym stanie i część osób ocenia słabo perspektywy ze względu na to, że kończą się programy wsparcia dla bezrobotnych.
To oznacza, że niektóre osoby będą zmuszone do powrotu do pracy, nawet jeśli wciąż obawiają się koronawirusa. Tak czy inaczej wydaje się, że tak mocny spadek indeksu wydaje się być jedynie "wypadkiem przy pracy" i nastroje powinny poprawić się w kolejnych miesiącach.
Jeśli jednak tak się nie stanie, nie wykluczone, że indeksy giełdowe w USA zaliczą podobny spadek jak było to w październiku zeszłego roku. We wrześniu oraz październiku zeszłego roku indeksy spadły poniżej 100 sesyjnych średnich.
Obecnie oznaczałoby to, że indeks S&P 500 spadły z okolic 4450 punktów do poziomów 4230 punktów. Z drugiej jednak strony na ten moment trend wzrostowy pozostaje nienaruszony, a indeks znajduje się zaledwie kilka punktów od historycznych szczytów.