Czołowy amerykański operator rurociągów paliwowych Colonial Pipeline pracuje wciąż, aby wyjść z cyberataku ransomware, który zmusił go do zamknięcia wszystkich operacji w piątek. Ruch ten wywołał obawy o skok cen detalicznych benzyny, o czym informowaliśmy w money.pl.
Braki na Wschodnim Wybrzeżu
Analitycy już kilka godzin po ogłoszeniu ataku przez firmę przewidywali, że południowo-wschodnie stany będą się mierzyć z problemami z dostępnością paliwa.
Ich prognozy się ziszczają, gdyż - jak informuje agencja Bloomberg - stacje benzynowe od Wirginii po Florydę i Alabamę alarmują, że ich zapasy benzyny są na wyczerpaniu. Obserwują również panikę klientów.
Eksperci szacują z powodu zakłóceń wywołanych atakiem cybernetycznym, Wschodnie Wybrzeże traci około 1,2 miliona baryłek benzyny dziennie. Analityk Patrick DeHaan z firmy technologicznej GasBuddy, stwierdził, że w poniedziałek w ok. 7 proc. stacji benzynowych w Wirginii zabrakło paliwa. Niedobory odczuwa również przemysł lotniczy.
Przepisy o przewożeniu paliwa zostaną poluzowane?
Bloomberg zwraca uwagę, że dyrektor generalny Colonial Pipeline Joe Blount zapewnił władze, że firma ma pełną kontrolę operacyjną nad rurociągiem. Jednak nie wznowi ona dostaw, dopóki oprogramowanie ransomware nie zostanie zneutralizowane.
Kiedy zatem można oczekiwać powrotu do pełnej działalności operatora? Kierownictwo Colonial Pipeline zapewniło, że obecnie ręcznie obsługuje segment biegnący od Karoliny Północnej do Maryland. Powrót do normalnego trybu funkcjonowania powinien nastąpić do weekendu.
Natomiast agencja Reuters podała, że ministerstwo transportu rozważa poluzowanie przepisów dotyczących przewozu paliwa. Chodzi o tymczasowe zwolnienie z Jones Act z 1920 roku, czyli aktu, który przewiduje, że towary między portami w USA mogą przewozić wyłącznie statki zbudowane w kraju z amerykańską załogą.
Za atakiem stoi rosyjska grupa
Od poniedziałku media w USA informują o kryzysie paliwowym, który jest następstwem wspomnianego cyberataku. Rosną ceny ropy naftowej na giełdzie paliw w USA. Wzrosty są jednak nieznaczne, a ogólną cenę szacuje się na poziomie w pobliżu 65 dolarów za baryłkę.
Kto zatem stoi za cyberatakiem? Prezydent USA Joe Biden nie chciał obwiniać za atak Rosjan. Jak jednak zwraca uwagę Bloomberg, głowa państwa miała stwierdzić, że "istnieją dowody" na to, że hakerzy lub użyte oprogramowanie pochodzą z Rosji.
W poniedziałek FBI potwierdziło, że odpowiedzialność za cyberatak spoczywa na grupie "DarkSide". CNN określiła ją wcześniej jako rosyjską grupę przestępczą.
Grupa ta znana jest z infekowania systemów oprogramowaniem ransomware. Media już wcześniej podawały ich jako potencjalnych sprawców. Wskazywali przy tym, że "DarkSide" unika ataków na cele rozmieszczone w państwach postsowieckich.
Ransomware to rodzaj złośliwego oprogramowania zaprojektowanego do blokowania systemów poprzez szyfrowanie danych. Hakerzy najczęściej żądają zapłaty za odzyskanie dostępu.