Przypomnijmy: od 4 marca faktem stały się cła na Kanadę, Meksyk i Chiny. Decyzję Donalda Trumpa o nałożeniu ceł krytykują analitycy. "Wielu komentatorów nazywa obecne cła najgłupszą polityką handlową w historii, która doprowadzi do zupełnie innych rezultatów niż pożądane. Meksyk, Kanada i Chiny to najwięksi partnerzy handlowi Stanów Zjednoczonych, którzy dostarczają szereg najważniejszych produktów. Oznacza to, że żywność, paliwa czy również samochody amerykańskich marek staną się przynajmniej kilkanaście procent droższe niż obecnie" - napisał w ostatnim komentarzu Michał Stajniak, wicedyrektor Działu Analiz XTB. Trump odgrażał się też cłami wobec Unii Europejskiej.
- To nie jest tak, że amerykańska branża motoryzacyjna w Europie nie zarabia pieniędzy - mówi money.pl Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Motoryzacyjnego (PZPM). - Są firmy, które produkują tu pojazdy, części i podzespoły, choć nie rękami amerykańskiego, a europejskiego pracownika. Więc USA zarabiają tu i to niemało. Dlatego nie zgadzam się z koronnym argumentem Donalda Trumpa, że "Europa nie kupuje amerykańskich produktów" - dodaje.
W podobnym tonie kilka dni temu wypowiadał się w rozmowie z nami szef BMW Group w Polsce. - Gdy mowa o Stanach Zjednoczonych i cłach, to przecież USA są naszym drugim domem, gdzie jesteśmy obecni od przeszło 30 lat i bardzo aktywni. 60 proc. samochodów produkowanych przez nas w USA eksportowane jest na cały świat, mówimy tu o 120 rynkach, w tym także polskim - mówił money.pl Alexander Baraka, dyrektor generalny BMW Group Polska.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Faryś: trudny okres dla branży, trudny okres dla Polski
Branża motoryzacyjna obawia się skutków wojny celnej między Stanami Zjednoczonymi a Europą. Już dziś kondycja europejskiej branży motoryzacyjnej jest trudna, nie wspominając o presji ze strony producentów samochodów z Chin, które z impetem weszły na rynek UE.
Przemysł motoryzacyjny w Europie wciąż mierzy się z konsekwencjami COVID-u, kryzysu półprzewodnikowego, wojny w Ukrainie, kosztów przechodzenia na zeroemisyjność. Dlatego wraz z decyzją o nałożeniu ceł wkraczamy w bardzo trudny dla naszej branży okres. I będzie to bardzo trudny okres również dla Polski - dodaje Faryś.
- Nasza gospodarka jest bardzo powiązana z gospodarką Niemiec i innych państw europejskich. I jeśli one będą miały kłopoty, to i my je na pewno odczujemy. Jesteśmy w o tyle dobrym położeniu, że Polska staje się hubem produkującym pojazdy dostawcze i ciężarowe. I uważam, że to będzie w miarę stabilny segment - dodaje prezes PZPM.
Według danych KPMG i PZPM w 2024 r. w Polsce wyprodukowano 214,1 tys. samochodów osobowych, tj. o 28,5 proc. mniej niż rok wcześniej. Samochodów dostawczych i ciężarówek wyprodukowano w Polsce 332,6 tys., czyli o 7,8 proc. więcej. Wzrost zanotowała także produkcja autobusów - o 22,7 proc. do 6,27 tys. szt.
O ile należy liczyć się ze zwolnieniami w tej gałęzi przemysłu produkującej części i podzespoły, to wydaje mi się, że fabryki produkujące samochody są w miarę bezpieczne. Oczywiście, to będzie zależało od dalszego rozwoju sytuacji - podkreśla Faryś w rozmowie z money.pl.
"Świat jest coraz bardziej regionalny"
Jean-Philippe Imparato, dyrektor koncernu motoryzacyjnego Stellantis w Europie, mówił money.pl jeszcze przed decyzją Trumpa o wprowadzeniu ceł, że "rzeczywistość się zmienia". - W ostatnich tygodniach zdaliśmy sobie wszyscy sprawę, że świat jest coraz mniej globalny, a coraz bardziej regionalny - stwierdził.
Podkreślił, że dla globalnego koncernu, posiadającego w portfolio 14 marek motoryzacyjnych, oznacza to konieczność bardziej "fragmentarycznego" zarządzania projektowaniem, produkcją, łańcuchami dostaw, aby dostosowywać się do zmieniających się regulacji na poszczególnych rynkach.
Stellantis ma fabryki w Tychach i Gliwicach. Imparato uważa, że nawet w tak turbulentnym otoczeniu mają przed sobą przyszłość.
- Trzy kwestie są dla mnie kluczowe. Po pierwsze, pewna elastyczność w kwestii dostosowania działalności fabryk do realiów rynku, co by nam bardzo pomogło. Po drugie, wsparcie dla inwestycji biznesu w fotowoltaikę, aby obniżać koszty zużycia energii i jej magazynowania. Po trzecie, otwarcie programu dopłat do aut elektrycznych dla szerszego grona klientów - mówił w rozmowie z money.pl.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl