Chodzi o słynne, kontrowersyjne przepisy, które zostały przyjęte w 2016 roku. Wprowadzają one minimalną odległość, która musi być zachowana między elektrownią wiatrową, a najbliższymi zabudowaniami mieszkalnymi. Ta odległość nie może być mniejsza niż dziesięciokrotność wysokości wiatraka. W praktyce znacząco utrudniło to tego typu inwestycje w naszym kraju.
Grzegorz Tobiszowski mówił w środę podczas wizytyt w Głuchowie, że zapis ten wynikał "z różnych niedobrych zdarzeń", których od pewnego czasu nie ma "i to dobrze". Wiceminister dodał, ME ma wiele pytań i sygnałów na temat tej regulacji i to "będzie nas zbliżało, by zastanowić się, czy tych zapisów nie skonstruować na nowo".
- Nie jestem na to zamknięty - przyznał Tobiszowski. Dodał, że w Głuchowie udało się wybudować wiatraki bez większych oporów społecznych. W planach jest dalsza rozbudowa tamtejszej elektrowni wiatrowej.
Wiceminister poinformował też, że resort energii jest gotowy przedłożyć projekt ustawy dotyczącej morskiej energetyki wiatrowej jeszcze w tej kadencji.
Stawianie wiatraków na Bałtyku ma być jednym ze sposobów na zwiększenie udziału odnawialnych źródeł energii w polskim miksie energetycznym.
Co ciekawe, wbrew słowom Tobiszowskiego, projekt polskiej polityki energetycznej zakłada rezygnację z lądowych farm wiatrowych do 2035.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl