63 posłów zagłosowało w środę w Sejmie za odrzuceniem projektu PiS zmian w ustawie o ochronie zwierząt. Wśród nich byli wszyscy przedstawiciele Solidarnej Polski, a więc i Michał Woś, minister środowiska.
- Nie podchodziłbym do tej ustawy w kategoriach moralnych – powiedział minister Woś w rozmowie z Gazeta.pl, na pytanie prowadzącego, w którym ten przypomniał słowa Jarosława Kaczyńskiego, że jest przekonany, iż poprą go wszyscy dobrzy ludzie w Polsce. Woś zaznaczył, że wiele jest tam rzeczy dobrych, ale dwie sprawy wydają mu się nie do przyjęcia.
Pierwsza to sprawa zbyt krótkiego vacatio legis wyznaczonego na rok. Zdaniem Michała Wosia i Solidarnej Polski, powinno być to 10 lat, rok na wygaszenie branży futerkowej to za mało. – Duża część tych firm ma kredyty – tłumaczył Woś.
Solidarna Polska nie zgadza się też na "naruszanie miru domowego". - Policja będzie mogła wchodzić do domu właściciela każdego zwierzaka, żeby sprawdzić, czy jest przetrzymywane w dobrych warunkach – mówił w rozmowie z gazeta.pl.
Zdaniem Wosia, ustawa nie była odpowiednio konsultowana i jest pełna wad. - Jesteśmy za większą troską o zwierzęta, ale w sensowny sposób, a nie pisany na kolanie – mówił Michał Woś.
Michał Woś był też pytany o zmiany w rządzie. - Było 5 tur negocjacyjnych na najwyższym szczeblu. Na pewno jest mniej rozemocjonowania, niż większość komentatorów chciałoby to widzieć - powiedział Woś.
Nie chciał się odnieść do kwestii liczby ministerstw, dodał tylko, że to jest obiektem rozmów.
W kwestii awarii Czajki odparł, że kara dla Warszawy, zgodnie z tym, co mówił minister Gróbarczyk, może wynieść nawet 50-100 mln zł, decyzję podejmą Wody Polskie. W przypadku zaś skażenia rzeki w Dolinie Baryczy sprawę bada prokuratura.