Kariera Urszuli Gast w armii zapowiadała się obiecująco. Kobieta od zawsze chciała zostać żołnierką i dopięła swego. Rozpoczęła naukę w Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu w klasie saperskiej. Po pewnym czasie pani Urszula zaczęła uskarżać się na ból biodra, zgłosiła się do lekarza w jednostce. Ten jednak wystawił błędną diagnozę, więc żołnierka miesiącami była leczona nieskutecznie.
Wreszcie lekarz wypisał jej skierowanie do specjalisty, jednak dowódca nie puścił pani Urszuli na przepustkę, by mogła trafić na badanie. Do specjalisty trafiła dopiero po roku, było już za późno na wyleczenie biodra. O sprawie informuje Radio Wrocław. - Na początku było to jedynie zapalenie. Natomiast koksartroza, która została u mnie później wykryta była jedynie skutkiem błędnej diagnozy i braku podjętego leczenia - powiedziała była już żołnierka w rozmawie z rozgłośnią.
Przedstawiciele uczelni odpierają zarzuty. Zdaniem Rafała Niedzieli z AWL kobieta mogła nie zgodzić się z decyzją przełożonego i zwrócić się ze skargą do wyższego rangą oficera. Jak dodał, "wszelkie reguły gry zostały zachowane". Co więcej, ból nogi i szykany ze strony przełożonych wywołały u pani Urszuli depresję. Nie mogła zaliczyć zajęć z WF-u, w efekcie nie zdała trzeciego semestru i została skreślona z listy studentów. Uczelnia zażądała od niej blisko 30 tys. zł zwrotu kosztów pobytu w szkole.
Czytaj także: Żołnierze WOT i bezrobotni. RPO pomógł żołnierzom
Sprawa finał znajdzie w sądzie. - Skierujemy na pewno pozew o zapłatę i wystosujemy stosowne roszczenia względem naszej klientki. Nie wykluczam też wystąpienia z roszczeniami co do renty, moja klientka nie jest w stanie tak naprawdę funkcjonować - mówi Renata Kopczyk, mecenas Urszuli Gast.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl