Partnerem materiału jest mBank.
– Przede wszystkim – nie można panikować – mówi Jakub Wojciechowski, CFA, Doradca Inwestycyjny, Starszy Zarządzający Portfelami w mBanku w odpowiedzi na pytanie "Co robić, gdy przyjdzie korekta?". – Należy pamiętać, że na rynkach spadki, korekty są rzeczą całkowicie normalną. Gdyby np. akcje nie były bardziej ryzykowne i nie miewały większych spadków niż obligacje – nie dawałyby tej premii za ryzyko – zauważa gość webinarium Money.pl i mBanku z cyklu "Mądre inwestowanie nie tylko dla milionerów".
Ekspert potwierdza, że nie da się jednak uniknąć strachu związanego z niepewnością podczas spadków.
– Żeby ten strach opanować, warto przede wszystkim mieć plan i przygotować się na to, co może się na rynkach wydarzyć – radzi Wojciechowski. – Żeby na rynkach zarabiać, nie trzeba być bowiem wyjątkowym geniuszem, trzeba jednak unikać dużych błędów.
Psychologia strachu
Podczas korekty najlepiej radzą sobie ci, którzy mają mocne nerwy i jasny plan. Jeśli ten plan zakłada sprzedaż po osiągnięciu przyjętego najniższego poziomu ceny – to trzeba go realizować. Niestety – jak wyjaśnia dr Czesław Martysz, adiunkt Instytutu Finansów Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie – w chwili, gdy inwestor traci, trudno mu zdecydować się na wyjście z inwestycji i odwleka ten moment.
– Ludzie uciekają od zamykania pozycji, mówiąc: "A to jeszcze pewnie odrobimy" i w ten sposób inwestorzy krótkoterminowi stają się inwestorami długoterminowymi, nawet wbrew własnej woli – dodaje dr Martysz. – Przeważnie przyczyną korekty jest jakieś wydarzenie lub jakaś informacja, nieprzewidziana, jak wirus. Problem polega na tym, że nawet jeśli jakaś informacja już dotrze na rynek, to często ludzie mają problem, by ją poprawnie zinterpretować. To że np. ktoś sprzedaje akcje, nie musi oznaczać, że coś się ze spółką dzieje, tylko że ktoś potrzebuje gotówki. Nawet dobra informacja sprawić może, że kurs akcji spadnie, bo ktoś będzie po prostu chciał zrealizować zyski.
Decyzja o zakupie na spadkach też jest trudna. Mimo że cena jest korzystna – inwestorzy nie są skłonni kupować.
– Kiedy dochodzi do korekty, ceny spadają o kilkanaście procent, jak choćby w marcu tego roku, a wtedy myślimy sobie: "Może jeszcze bardziej będzie spadało", "Może coś jest z tą spółką nie tak? Nie, może jednak nie kupię" – zauważa dr Martysz. – To jak ze "zbyt tanim" samochodem, nie kupujemy, bo podejrzewamy jakiś haczyk, przekręcony licznik czy coś podobnego.
Im dłużej – tym lepiej
Obaj eksperci zauważają, że hossa trwa zwykle dłużej niż bessa i na dłuższą metę rynki idą w górę.
– Korekty zwykle liczymy w miesiącach, podczas gdy hossa jest liczona w latach – zauważa Wojciechowski. – Jest takie powiedzenie, że hossa to jest taka wspinaczka schodami do góry, a korekta to jazda windą w dół.
Potwierdzają to statystyki. Na rynku amerykańskim w ciągu 20 ostatnich lat było kilkanaście korekt rzędu 5 procent, a 10 z nich przerodziło się większe niż 10 procent. Oprócz tego mieliśmy dwa duże kryzysy w 2000 i 2008 roku. Pokazuje to poniższy wykres:
Na wykresie żółte słupki to wyniki roczne indeksu S&P500, natomiast czerwone kropki to maksymalne spadki w danym roku, czyli tyle stracili inwestorzy, którzy kupili na górce, a sprzedali na największym dołku. Jak widać – to potwierdza, że nie ma roku, w którym nie byłoby spadków, ale w długiej perspektywie widać, że w ¾ lat indeks generował roczne wyniki dodatnie.
– Sytuacja jest nieco inna, jeśli chodzi o poszczególne spółki – zaznacza Wojciechowski. – Dobrze to pokazuje firma Apple, która jest przykładem sukcesu. Od debiutu w latach 80. do dziś jej akcje bardzo wzrosły. Jak wyliczył CNBC, gdybyśmy zainwestowali 1 tys. dolarów na debiucie, dziś mielibyśmy z tego 800 tys. dolarów, wliczając w to dywidendy. Natomiast nikt nie wspomina, jak kurs tej spółki się wahał. Korekty ponad 20 procent zdarzały się bardzo regularnie, spadki ponad 40 procent były 5-krotnie, a takie sięgające 70 procent, czyli ekstremalne na rynkach finansowych, zdarzyły się dwukrotnie. Jak pokazuje ten przykład, nawet wybierając jedną z najlepszych spółek na świecie, możemy na tym stracić nie dlatego, że źle zainwestujemy, ale dlatego, że nie wytrzymamy tak silnych spadków.
Dywersyfikacja – słowo klucz
I to słowo wręcz do znudzenia odmieniane przez wszystkie przypadki przez wszystkich ekspertów. Przy czym istotne jest to, by szczególnie początkujący inwestor nie brał na siebie ryzyka wyboru konkretnych akcji, szczególnie na jednym, małym rynku – np. polskim. Lepiej zainwestować pieniądze w fundusz aktywny czy pasywny, ale inwestujący bardzo szeroko, np. po prostu w akcje światowe.
– Pojedyncze spółki to jest loteria, zwłaszcza gdy dopiero zaczynamy inwestować – ocenia Wojciechowski.
Inna ważna uwaga to nie patrzeć wstecz. Łatwo jest po czasie powiedzieć, że trzeba było jakiejś inwestycji unikać i że można było przewidzieć, że coś pójdzie nie tak.
– Ale to nie ma większego sensu – przekonuje Wojciechowski. – To przypomina jazdę samochodem ze wzrokiem utkwionym we wsteczne lusterko. To budzi niepotrzebne dodatkowe emocje, a to dobrego skutku nie przyniesie.
Nie należy też brać zbyt dosłownie pierwszych stron gazet. Media żyją z kreowania emocji, a do tego, jeśli coś widzimy na jakimś nagłówku, to już się zwykle rozegrało, to już przeszłość i nie ma większego znaczenia – uważa ekspert.
Czy da się przewidzieć korektę?
– Nie ma czegoś takiego jak wyczucie rynku – zaznacza dr Martysz. – Korekty nie da się przewidzieć z prostej przyczyny: rynek jest tworzony przez ludzi, przez inwestorów, których zachowanie trudno przewidzieć. Oczywiście można przewidywać pewne trendy, jest analiza techniczna, są wydarzenia w kalendarium, pod które inwestorzy próbują grać, natomiast to też nie zawsze się sprawdza.
Dlatego jedną z lepszych strategii jest wpłacenie pieniędzy do jakiegoś funduszu i zapomnienie o nim na wiele lat.
– W przypadku rynku akcji ten horyzont jest bardzo istotny. Nie możemy inwestować w akcje na rok czy dwa, to musi być przynajmniej kilka lat, optymalnie pewnie 7–10 lat – mówi Wojciechowski. – Jak spojrzymy na rynki akcji, to widać, że bardzo rzadko w tych horyzontach 10-letnich można było stracić. Przy jednej sesji giełdowej ryzyko jest pół na pół, w horyzoncie rocznym to jest 68 procent szans, że zarobimy na rynku globalnym, a w horyzoncie 10-letnim to jest 9 na 10 przypadków.
Każdy inwestor ma lekcje do odrobienia
Korekta powoduje u inwestorów duży stres, przychodzi więc taki moment, że chcą się oni tego stresu pozbyć, sprzedając spadające akcje, bez względu na stratę, jaką to za sobą pociągnie. To jednak tylko połowa układanki – zauważa Wojciechowski.
– Z akcji łatwo jest wyjść, łatwo jest je sprzedać i tego stresu się pozbyć, natomiast jest pytanie, co zrobimy później?
Jak wyjaśnia ekspert – znacznie spadki mogą spowodować całkowite wyjście inwestora z rynku, co pokazuje poniższy schemat zachowań:
– Często zdarza się tak, że inwestor już do tego rynku nigdy nie wraca i wtedy odrobienie tej potężnej straty na jakiejś lokacie czy funduszu bezpiecznym jest albo niemożliwe, albo bardzo trudne – dodaje Wojciechowski.
Dlatego kluczem do przetrwania korekt jest rozumienie, że są one normalną rzeczą na rynku.
– Jeśli ktoś inwestuje na rynku akcji i dziwi go spadek o 15 procent, to oznacza, że tej lekcji nie odrobił – podsumowuje ekspert.
Partnerem materiału jest mBank.