Pomysł jest banalny. Oszust kontaktuje się z producentem i przedstawia siebie jako pracownika jednej z dużych i uznanych firm, najczęściej francuskich.
Przestępcy zadbali o wiele detali, nawet o podrobienie kompletnej stopki w korespondencji e-mailowej. Nie działają również w pośpiechu - przeciwnie, sprawiają wrażenie jakby rzeczywiście byli handlowcami. Jeden z oszukanych opowiada dziennikowi, że oszust profesjonalnie zamawiał asortyment oraz jego ilość, a także targował się. Wwszystko trwało miesiąc.
- Zapytaliśmy o przedpłatę, ale odpowiedzieli, że tak duża korporacja nie udziela przedpłat. Ubezpieczamy wszystkie nasze transakcje handlowe i w tym przypadku ubezpieczanie dostałem w 5 minut, bo po drugiej stronie była duża firma z Francji. Dla mnie także transakcja była wiarygodna - mówi "Rp" prezes jednej z firm.
Po ustaleniu wszystkich szczegółów transakcji przestępca wskazał, że towar ma trafić do Londynu. Rozmówcę dziennika uratował fakt, że dostawca się opóźniła. Kierowca TIR-a należącego do firmy usłyszał niepokojące informacje o obławie na magazyny, w których miał zostawić towar.
Handlowiec, z którym wcześniej kontaktował się przedsiębiorca, nakazał pozostawić towar w innym magazynie. Przedsiębiorca jednak skontaktował się z centralą dużej firmy, która powiedziała wprost: to nie jest nasze zamówienie.
Policja wciąż nie złapała przestępcy, choć brytyjskie służby są na ich tropie. "Rp" zwraca uwagę, że skala oszustw może być wyższa, niż w poprzednich tego typu historiach. Dodaje też, że poszkodowani nie mogą liczyć na pokrycie strat przez ubezpieczyciela, bo ten wymaga rzetelnego sprawdzenia zamawiającego i uwiarygodnienia transakcji.