Otwarcie ogródków gastronomicznych było wyczekiwane przez przedsiębiorców i bywalców popularnych knajp w całej Polsce. Oczywiście jeden weekend nie poprawi od razu sytuacji polskiej gastronomii, ale na zdjęciach w mediach społecznościowych widać było, że Polacy są spragnieni życia towarzyskiego i tłumnie wyruszyli w poszukiwaniu najlepszych ogródków w swoich miastach. Ale czy tak samo chętnie zostawiali swoje pieniądze w kasie? Analizy PKO BP są dość jednoznaczne.
- Widać, że po otwarciu ogródków gastronomicznych nastąpił lawinowy wzrost wartości transakcji. Szczególnie dobrze wygląda sobota, gdzie wartość transakcji klientów PKO Banku Polskiego to ok. 190 proc. przeciętnego dnia stycznia 2020 r., w niedzielę było to ok. 150 proc. - takie zachowanie jest typowe, gdyż sobota jest tradycyjnie najlepszym dniem w gastronomii – komentuje sobotnie częściowe otwarcie ekspertka PKO BP Urszula Kryńska.
Dane zebrane przez bank potwierdzają także relacje samych pracowników gastronomii – Otworzyliśmy się w sobotę. Ludzi było naprawdę bardzo dużo w naszym ogródku. Wszyscy jesteśmy zadowoleni, że znowu możemy pracować – opowiada Kuba, barman jednej z knajp na olsztyńskiej starówce.
Zainteresowanie weekendowym wypadem do ogródków gastronomicznych było tak duże, że w niektórych knajpach zrezygnowano całkowicie z zapisów, bo nie miały one sensu. – Nie robiliśmy rezerwacji, bo za dużo było telefonów, Mamy tak duży teren, że nie było też problemu z miejscem i zachowaniem reżimu sanitarnego – opowiada Wojciech, właściciel lokalu w Lublinie.
- Otworzyliśmy się w sobotę. Zainteresowanie ogródkiem były naprawdę duże. W sobotę wiele osób szukało miejsca, w którym mogłoby spędzić czas – opowiada Jakub Wysocki, menadżer klubu w Olsztynie.
Jeden niezły weekend, to za mało, żeby myśleć o odrabianiu strat z roku 2020 i pierwszej połowy 2021 roku. – W tej chwili nasza strata z powodu pandemii to około milion złotych. Nie wiem, czy będziemy w stanie to odrobić. Otrzymaliśmy pomoc z tarcz, ale to nie pokrywa wszystkich strat spowodowanych przez obostrzenia – dodaje Jakub Wysocki. W podobnym tonie wypowiada się właściciel lokalu w Lublinie: - Bardzo dużo takich weekendów będzie potrzebnych, żeby zacząć myśleć o odrobieniu strat. Jeżeli rok dokłada się do interesu, to przynajmniej rok później trzeba to odrabiać. Mamy nadzieję, że będzie lepiej, byle pogoda dopisała – podsumowuje właściciel lubelskiego lokalu.
Już 28 maja, jeżeli sytuacja epidemiczna nie ulegnie zmianie, lokale gastronomiczne będą mogły przyjąć gości także pod dachem. Wtedy właśnie zostanie zniesione kolejne obostrzenia. Klienci będą mogli być obsługiwani w pomieszczeniach, ale przy pełnym rygorze sanitarnym.