Pan Marek (prawdziwe imię i nazwisko do wiadomości redakcji) przepracował pod ziemią ponad 16 lat. Do ubiegłego wtorku był sztygarem i ratownikiem górniczym. Pracował w nadzorze kopalni Nowy Ląd. Twierdzi, że za to, że nie dostarczył pracodawcy deklaracji o zaszczepieniu się przeciwko COVID-19, kierownictwo firmy zdegradowało go do funkcji ślusarza. W poniedziałek dostał wypowiedzenie dotychczasowych warunków pracy.
Przez trzy najbliższe miesiące - czyli okres wypowiedzenia - będzie zjeżdżał z pozostałymi górnikami pod ziemię jako mechanik. Na razie jego pensja nie ulegnie zmianie, ale po tym okresie - o ile przyjmie nowe warunki pracy - będzie obniżona.
Jak wynika z treści nowego regulaminu wynagradzania, pan Marek i pozostali pracownicy, którzy się nie zaszczepili, nie dostaną również podwyżki inflacyjnej, która (w zależności od zajmowanego stanowiska) ma wynosić od 100 do 350 zł brutto miesięcznie. Podwyżkę tę dostaną tylko pracownicy zaszczepieni.
- Podzielono nas na zaszczepionych i tych niezdeklarowanych. Ci, którzy nie dostarczyli do kadr deklaracji, są obecnie izolowani od reszty załogi, pracują na drugą zmianę - opowiada pan Marek.
Dodaje, że w poniedziałek pierwsza grupa ponad 20 niezaszczepionych górników nie miała maszynisty na swojej zmianie. Górnicy ci nie mogli więc skorzystać ze skipoklatki. Musieli schodzić do kopalni, a potem wchodzić na powierzchnię 500-metrowym, bardzo stromym chodnikiem. Niektórzy mieli problemy z zejściem i wyjściem z kopalni.
Górnicy, którzy się z nami skontaktowali, podkreślają, że w czasie trwania pandemii nie mieli ani jednego dnia przestoju z powodu zakażeń i to również wtedy, gdy nie było dostępnych jeszcze szczepionek. Są zszokowani postępowaniem władz kopalni.
- Nie rozumiemy, jak ktoś taki jak prezes kopalni, który był w stanie wojennym internowany i doświadczył represji ze strony bezpieki, może dziś swoim podwładnym stosować podobne metody, jakich sam doświadczył - zastanawiają się górnicy.
Jeśli kopalnia stanie, nie uratują nas tarcze rządu
Jacek Koźlecki, prezes spółki Nowy Ląd SA, która zarządza kopalnią, o stanie wojennym dziś rozmawiać nie chce. Interesuje go za to przyszłość kopalni. A ta, jak twierdzi, może nie wyglądać różowo, jeśli dojdzie do zakażenia większej liczby pracowników i będzie trzeba zamknąć zakład na 2-3 tygodnie. Przedsiębiorstwo dostarcza surowiec do firm, więc jeśli wstrzyma produkcję, kontrahenci znajdą innego dostawcę. Kopalnia wypadnie z rynku - tłumaczy dyrektor Koźlecki.
Jak podaje, na 167 osób deklaracji nie dostarczyło tylko kilkanaście. Podkreśla, że kopalnia to bardzo specyficzny zakład i utrzymanie bezpiecznych i higienicznych warunków pracy wymaga dużych wysiłków organizacyjnych i pieniędzy.
Jego zdaniem polski rząd powinien iść w ślady Włochów lub Amerykanów i jak najszybciej wyposażyć pracodawców w możliwość weryfikowania, czy dany pracownik jest zaszczepiony. Nie po to, by go napiętnować, ale by zorganizować pracę w zakładzie, a w razie potrzeby - odsunąć niezaszczepionych od świadczenia pracy.
Dyrektor podkreśla, że nie chciał nikogo skrzywdzić i że osoby niezaszczepione również dostaną podwyżkę inflacyjną, ale mniejszą, gdyż zorganizowanie im bezpiecznych warunków pracy kosztuje dodatkowe pieniądze.
Jak dowiedział się money.pl, dyrektor Koźlecki - zdając sobie sprawę, że wprowadza kontrowersyjne rozwiązania - uprzedził ewentualne skargi. Złożył do Państwowej Inspekcji Pracy prośbę, że jeśli ta zdecyduje się skontrolować podległą mu kopalnię, to by przysłała tylko zaszczepionych kontrolerów.
Dyrektor nie może stać ponad prawem
Czego może obawiać się dyrektor kopalni? Zdaniem mec. Miłosławy Strzelec-Gwóźdź, radcy prawnej i partnera zarządzającego z kancelarii prawnej GP Kancelaria Radców Prawnych z Krakowa, po pierwsze, udzielanie podwyżki wynagrodzenia zasadniczego - które ma charakter stały, a nie doraźny - tylko osobom zaszczepionym stanowi przejaw nierównego traktowania i dyskryminacji.
Po drugie, wątpliwości budzi również uzasadnienie wypowiedzenia warunków pracy zdegradowanego pracownika z powodu utraty zaufania do niego.
- Jeżeli do chwili obecnej brak zaszczepienia nie stanowił przeszkody w wykonywaniu pracy, to takie wypowiedzenie zmieniające może mieć charakter pozorny, co w ocenie sądów pracy nie jest dopuszczalne. W takiej sytuacji pracownik mógłby żądać przywrócenia na dotychczas zajmowane stanowisko - mówi wprost prawniczka.
Również adwokat Marek Jarosiewicz Kancelarii Wódkiewicz & Sosnowski oraz główny prawnik Stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom, do którego to Stowarzyszenia po pomoc zwrócili się górnicy z Nowego Lądu, uważa, że w obecnym stanie prawym - dopóki przepisy powszechnie obowiązujące nie nakładają na obywateli obowiązku szczepienia przeciwko COVID-19 - podnoszenie wynagrodzenia zasadniczego tylko pracownikom zaszczepionym może być uznane za przejaw dyskryminacji pozostałych zatrudnionych.
Nie szczepiłeś się? Bądź gotowy na masę testów
Zupełnie inną kwestią jest uprawnienie pracodawcy do przesunięcia pracownika na inne stanowisko pracy w związku z odmową przez niego podania danych co do zaszczepienia - tłumaczy adwokat. Dodaje, że pracodawca ma prawo podejmować takie decyzje, zwłaszcza w sytuacji, gdy zakład pracy charakteryzuje się szczególnymi właściwościami mogącymi niekorzystanie wpływać na ryzyko zakażenia (np. skupienie dużej ilości pracowników na małej przestrzeni, niedostateczna wentylacja - wydaje się, że tego rodzaju okoliczności mogą dotyczyć właśnie pracy w kopalni, zwłaszcza pod ziemią).
Przeniesienie pracownika na inne stanowisko nie powinno wpływać na obniżenie jego wynagrodzenia.
Pracodawcy są zdani na siebie
Mecenas Jarosiewicz podkreśla, że pomimo wielokrotnych obietnic składanych pracodawcom rząd nie zdecydował się na skierowanie do Sejmu projektu ustawy umożliwiającej weryfikację, czy pracownik jest zaszczepiony. Zrzucił tym samym cały ciężar odpowiedzialności na pracodawców.
Tymczasem - jak ustalił money.pl - projekt, który budził kontrowersje m.in. z powodu zapisu umożliwiającego pracodawcom wysyłanie niezaszczepionych pracowników na przymusowe bezpłatne urlopy, jest obecnie w uzgodnieniach międzyresortowych i nie wiadomo, kiedy stanie na rządzie i czy rząd go przyjmie. Jeśli tak się jednak stanie, czekają go jeszcze uzgodnienia społeczne m.in. z pracodawcami i związkami zawodowymi.
Większościowy udziałowiec kopalni, prezes grupy Atlas Paweł Kisiel w rozmowie z money.pl podkreśla, że jest zwolennikiem szczepień. Ale w jego firmie ludzi się do nich namawia i przekonuje, a nie "łamie im kręgosłupy". Zapewnia, że wnikliwie zbada sytuację w dolnośląskiej kopalni.