Wypowiedzi członków Rady Polityki Pieniężnej (RPP) w końcówce roku trochę namieszały, gdyż pojawiły się w nich sugestie dotyczące możliwej obniżki stóp w pierwszym kwartale.
Taka sugestia padła m. in. ze strony prezesa NBP Adama Glapińskiego w zapowiedzi wywiadu opublikowanej na portalu "Obserwator Finansowy”. Jednak po lekturze całego wywiadu (który ukazał się tydzień później) większość ekonomistów nie przewiduje obniżki stóp na najbliższym posiedzeniu.
"W środę odbędzie się posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej. W świetle opublikowanego w ubiegłym tygodniu pełnego wywiadu z prezesem NBP Adamem Glapińskim najprawdopodobniej nie przyniesie ono zmian w polityce monetarnej i stopa referencyjna zostanie utrzymana na dotychczasowym poziomie (0,1 proc.)” – oceniają ekonomiści Credit Aricole.
Również ekonomiści z mBanku nie spodziewają się zmiany stóp procentowych. Zwracają jednak uwagę na inflację, która nieoczekiwanie znalazła się poniżej celu inflacyjnego NBP.
NBP, decydując o wysokościach stóp procentowych, dba m.in. o odpowiedni poziom inflacji, a więc wzrostu cen w Polsce. Najnowszy grudniowy odczyt GUS pokazał, że inflacja w Polsce znalazła się na poziomie 2,3 proc., a więc poniżej celu, który wynosi 2,5 proc. (chociaż możliwe sa odchylenia do 1 pkt. proc. w górę lub w dół).
"Emocji przed ogłoszeniem decyzji nie zabraknie, bo inflacja znalazła się nieoczekiwanie poniżej celu NBP i tam pozostanie w całym pierwszym kwartale. Ten element układanki zagospodarowuje ryzyko w dół dla stóp procentowych” – czytamy w analizie mBanku.
Zdaniem Credit Agricole, posiedzenie w środę nie będzie miało istotnego wpływu na kurs polskiej waluty, jednak w komunikacie po posiedzeniu RPP może zwrócić uwagę na zbyt mocny, w ocenie Rady, kurs złotego. W przypadku rosnącej presji na aprecjację złotego możliwe są kolejne interwencje walutowe NBP.
Również według Konrada Białasa, głównego ekonomisty TMS Brokers, nie można całkowicie wykluczyć interwencji: walutowej, werbalnej lub monetarnej. „Nie sądzimy, aby NBP miał się porywać na otwartą wojnę z rynkiem i ograniczy się do werbalnych ostrzeżeń” – ocenia ekonomista.