- Jak tylko premier powiedział, że w drugim etapie odmrażania otwarte zostaną miejsca noclegowe, telefon dzwoni bez przerwy. Teraz już nie mamy ani jednego wolnego terminu na żaden z naszych czterech domków, poza ostatnim tygodniem sierpnia - mówi money.pl Agnieszka Gromulska z "Otulonych Słońcem Domków Letniskowych" w Rowach nad morzem.
Jak dodaje, z rozmów telefonicznych wynika, że w tym roku Polacy najbardziej cenią sobie wakacje w małym domku, który gwarantuje izolację od innych wakacjuszy.
Zobacz także: Otwieranie przedszkoli i żłobków. Piotr Mueller podsumowuje zachowanie Rafała Trzaskowskiego
- Ludzie o to właśnie się dopytują. Domek ma być wolno stojący, by była w nim tylko jedna rodzina. Dzwoniący upewniają się, czy aby na pewno nie ma żadnych miejsc wspólnych, korytarzy, w których nasi goście będą mijać się z innymi. Wszystko, by zagrożenie ewentualnym zakażeniem było jak najmniejsze - mówi Gromulska.
Wakacje stacjonarne
Trudno się dziwić temu zainteresowaniu. Wicepremier i minister rozwoju Jadwiga Emilewicz zapowiedziała we wtorek pełne odmrożenie gospodarki od wakacji i otwarcie granic w połowie czerwca.
Podkreśliła jednak, że to opcja, do której zmierza rząd, ale nikt odpowiedzialny nie powie, że na pewno będzie to 1 lipca. Emilewicz wspomniała też o "wakacjach stacjonarnych" jako tej formie odpoczynku, która wydaje się najbardziej bezpieczną.
Jednym słowem, rezerwacje terminów w Polsce wydają się w obecnej sytuacji najbardziej właściwe. Ryzyko, że nagle rząd ponownie zamrozi branżę noclegową i hotelarską w kraju, jest mniejsze niż że przesunie otwarcie granic.
Polacy idą za tą sugestią. - Jest duże zainteresowanie, zwłaszcza domkami. Ludzie chcą być w te wakacje oddzieleni, nie w tłumie. Lipiec nam się już zapełnia. Mamy jeszcze miejsca w sierpniu - mówi nam właścicielka "Domków pod reglami" w Zakopanym.
Domków brak
Szukający swojej samotni w Bieszczadach też powinni się pospieszyć. Niestety, dla niektórych lokalizacji jest już za późno.
- Nie mam już żadnych wolnych domków. Został jeden wolny weekend w czerwcu, a potem dopiero od połowy września. Od początku maja, jak rząd zadeklarował odmrozić turystykę w kraju, zaczęło się wszystko zapełniać. Dużo rezerwacji wakacyjnych było sprzed epidemii, a potem szybko dopełniły się terminy w maju i czerwcu - mówi właścicielka "Domków, że hej Bieszczady".
W zależności od lokalizacji i wyposażenia takiego wolno stojącego domku dla 4-6 osób, za dobę trzeba zapłacić średnio od 200 do nawet 600 zł. Choć jeżeli chodzi o tę górną granicę limitu nie ma. Lokalizacja i wyposażenie w luksusy windują cenę w górę.
- Domki, domki i jeszcze raz domki. One teraz cieszą się największym zainteresowaniem. Odnotowujemy też 140 proc. wzrost zainteresowania wakacjami w kraju, w porównaniu do zeszłego roku. Ludzie szukają czegoś na uboczu, dlatego uruchomiliśmy nawet nową zakładkę w serwisie "noclegi w ustronnym miejscu". Widzimy tam bardzo duży ruch - mówi money.pl Kamila Miciuła z serwisu nocowanie.pl.
Dezynfekcja i ozonowanie
Jak dodaje, najbardziej poszukiwane są domki wolno stojące. Mniej popularne są te w zabudowie szeregowej i apartamenty. Choć i na nie jest popyt.
- Musi być tylko zapewniony dostęp do osobnej przestrzeni, np. własny ogródek czy osobny plac zabaw. Bardzo popularne są teraz obiekty przy lasach i jeziorach. Szczególnie w małych miejscowościach - mówi Miciuła.
Obecnie na topie są Kaszuby, Bieszczady, Mazury, Beskid Żywiecki. Choć oczywiście Zakopane i miejscowości nadmorskie ciągle są popularne.
- Ale tam w pensjonatach na przykład widzimy, że ludzie zwracają szczególnie uwagę na bezpieczeństwo. Dlatego popularniejsze są te miejsca, gdzie w opisie oferty znaleźć można dodane przez nas kategorie: dezynfekcji, sprzątania, ozonowania. To obecnie jeden z głównych czynników wyboru - mówi Kamila Miciuła.
A jak z rosnącą popularnością stacjonarnych wakacji radzą sobie biura podroży, które do tej pory żyły głównie z wakacji zagranicznych?
Samoobsługa
- Ewidentnie ludzie zdecydowali, że w tym roku rezerwacje załatwią sobie sami. Nasi stali klienci rezygnują z wyjazdów zagranicznych i czekają na zwrot pieniędzy albo odbierają vouchery. Oczywiście szykujemy oferty w kraju, ale po ich przedstawieniu, kiedy dowiadują się, jaki ośrodek i gdzie, resztę załatwiają sami, a my nie mamy z tego ani złotówki - mówi money.pl Barbara Zabieglik z Dolnośląskiej Izby Turystyki.
Jak dodaje, w poszukiwaniu odpowiedniego ośrodka kluczowe jest bezpieczeństwo sanitarne.
- Ludzie upewniają się, czy aby na pewno już na miejscu nie będą się "odbijać" od innych gości. Szukają czegoś na uboczu, lub miejsc z dużą przestrzenią zarówno w środku, jak i na zewnątrz obiektów - mówi Zabieglik.
Jak wyjaśnia Kamila Miciuła, na razie ten wzrost popularności domków gdzieś w głuszy nie skutkuje drożyzną. Oferty podrożały nieznacznie. Średnio o kilka, kilkanaście złotych od osoby. Wszystko może jednak się zmienić, kiedy poznamy ostateczny kształt programu bonów turystycznych 1000+.
Choćby dlatego lepiej nie zostawiać rezerwacji na ostatnią chwilę. To lato i te wakacje naprawdę będą inne niż wszystkie poprzednie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie