Z informacji uzyskanych w urzędach wojewódzkich wynika, że regiony mają do dyspozycji zazwyczaj po kilkaset łóżek, ale ich liczba jest na bieżąco dostosowywana do aktualnych potrzeb i sytuacji. Eksperci przekonują, że najbardziej narażone na zatory w szpitalach są obszary najbiedniejsze i najbardziej zaludnione.
6 tysięcy łóżek
Jesienna strategia walki z epidemią koronawirusa, którą na początku września br. przedstawiło Ministerstwo Zdrowia, zakłada m.in. utworzenie trzech poziomów zabezpieczenia szpitalnego. Najwyższy z nich obejmuje 9 szpitali wielospecjalistycznych, w których przygotowano ponad 2 tys. miejsc dla pacjentów chorych na COVID-19. Na drugim poziomie jest 87 oddziałów zakaźnych i obserwacyjno-zakaźnych, gdzie znajduje się ok. 4 tys. łózek. Natomiast na pierwszym poziomie zabezpieczenia są placówki będące w tzw. sieci szpitali.
– Jako samorząd lekarski postulowaliśmy o taki kierunek zmian, wskazując dotychczasowe nierównomierne obciążenie szpitali jednoimiennych w różnych częściach kraju, które do tej pory zajmowały się w głównej mierze pacjentami z koronawirusem. Zdarzały się zapełnione placówki, a w niektórych wykorzystywano 30-40% zasobu kadrowego. Jeden szpital jednoimienny na województwo nie jest w stanie poradzić sobie z zabezpieczeniem tak dużego obszaru i musi to być zmienione – mówi Rafał Hołubicki, rzecznik prasowy Naczelnej Izby Lekarskiej.
Jak przekonuje Wojciech Bociański, ekspert BCC ds. służby zdrowia, ten podział jest słuszny. Liczba zachorowań jest adekwatna do tego, co zostało zaplanowane. Miejsc w szpitalach nie powinno zabraknąć, ale nikt z nas dokładnie nie wie, jak dalej będzie wyglądać sytuacja z pandemią. Zdaniem eksperta, decyzje w tych kwestiach powinny być bardziej zdecentralizowane. Trzeba dać możliwość działania samorządom na szczeblu lokalnym.
Z kolei Piotr Piątek z firmy WARMIE zaznacza, że rozwój pandemii w Polsce dotychczas rozkładał się dość nierównomiernie. Dlatego zasoby kadrowe i szpitalne powinny być kierowane tam, gdzie aktualnie występuje nagły przyrost zachorowań. Należy uwalniać je w regionach, w których jest mniej chorych.
– W połowie września br. z powodu koronawirusa hospitalizowanych było prawie 2 tys. osób, z czego 96 wymagało podłączenia do respiratora. Nie licząc „zwyczajnych" szpitali, specjalnie dla pacjentów chorych na COVID-19 przygotowano 6 tys. łóżek. Śledząc dotychczasowy rozwój epidemii i biorąc pod uwagę konieczność zapewnienia pomocy pacjentom z innymi chorobami, wydaje się, że jest to wystarczająca liczba – komentuje dr Stanisław Maksymowicz z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.
Sytuacja w województwach
Analitycy serwisu agencyjnego MondayNews zwrócili się do urzędów wojewódzkich o wskazanie liczby łóżek w szpitalach przeznaczonych dla pacjentów z COVID-19. Na Śląsku funkcjonuje jeden szpital na trzecim poziomie zabezpieczenia, znajdujący się w Tychach.
Na drugim poziomie jest 7 placówek (Bytom, Chorzów, Częstochowa, Zawiercie, Racibórz, Gliwice i Cieszyn), w których zabezpieczono 447 łóżek. Z kolei na Mazowszu na trzecim poziomie zabezpieczenia jest CSK MSWiA w Warszawie, gdzie decyzje nie wskazują liczby łóżek. Na drugim poziomie jest 358 miejsc, a na pierwszym – 367. W Małopolsce można przyjąć 463 pacjentów z COVID-19 i z podejrzeniem zakażenia.
– Sytuacja w poszczególnych województwach jest zróżnicowana i zmienna. Widzieliśmy, że sporo zachorowań było na Śląsku, a później w statystykach przodowała Małopolska. W szpitalu w Krakowie szybko przybywało pacjentów. Ale władze na szczeblach samorządowych też potrafią rozwiązywać takie sytuacje, zwiększając liczbę miejsc – podkreśla Wojciech Bociański.
Wielkopolska dysponuje 406 łóżkami przeznaczonymi na hospitalizację osób zakażonych lub z podejrzeniem zakażenia SARS-CoV-2. 225 z nich znajduje się w Wielospecjalistycznym Szpitalu Miejskim im. J. Strusia z Zakładem Opiekuńczo-Leczniczym w Poznaniu.
Na obszarze województwa łódzkiego 350 miejsc jest zabezpieczonych w pięciu szpitalach na drugim poziomie, a 235 – w 28 szpitalach na pierwszym poziomie. Na Dolnym Śląsku na trzecim poziomie są 3 placówki, gdzie liczba łóżek będzie na bieżąco dostosowywana do aktualnych potrzeb. Na pierwszym i drugim poziomie są 374 miejsca. Na Pomorzu można przyjąć 303 takich pacjentów, z czego 188 – w Pomorskim Centrum Chorób Zakaźnych i Gruźlicy w Gdańsku.
– Na terenie Podkarpacia funkcjonuje 7 szpitali z oddziałami zakaźnymi. Największym z nich jest Centrum Medyczne w Łańcucie. Tam liczba miejsc dla pacjentów zakażonych SARS-COV 2 wynosi 135, z czego 15 to łóżka intensywnego nadzoru medycznego, z kardiomonitorem oraz możliwością prowadzenia oddechu zastępczego i tlenoterapii. W sześciu pozostałych placówkach łącznie jest 160 miejsc – informuje Michał Mielniczuk, rzecznik prasowy wojewody podkarpackiego.
Lubelszczyzna dysponuje 380 łóżkami dla pacjentów z COVID-19. W tym jest 78 miejsc w SP ZOZ Puławy. W woj. świętokrzyskim pierwszy i drugi poziom zabezpieczenia szpitalnego obejmuje ok. 240 miejsc, a dodatkowo – blisko 60 znajduje się na oddziałach zakaźnych. Kujawsko-pomorskie posiada 183 łóżka, z czego 110 znajduje się w Grudziądzu. Podlaskie placówki medyczne mogą przyjąć 439 pacjentów, w tym 134 w Szpitalu Wojewódzkim w Łomży.
Zachodniopomorskie dysponuje 150 łóżkami dla chorych na COVID-19 w dwóch szpitalach, z czego 136 w Samodzielnym Publicznym Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Szczecinie. W warmińsko-mazurskim na drugim poziomie jest 131 łóżek w 5 szpitalach, a na pierwszym – 88 łóżek w 26 szpitalach. W lubuskim jest zabezpieczonych 285 miejsc na pierwszym i drugim poziomie, z czego 122 są w Wielospecjalistycznym Szpitalu Wojewódzkim w Gorzowie Wlkp.
Z kolei wojewódzki urząd w Opolu przekazał, że nie udziela informacji nt. liczby łóżek w szpitalach na terenie województwa opolskiego przeznaczonych dla pacjentów z COVID-19.
Zagrożone regiony
– Zła kondycja polskiego systemu ochrony zdrowia dotyczy wszystkich regionów. Najbardziej narażone na ewentualne zatory są te najbiedniejsze i najbardziej zaludnione. Najtrudniejszą sytuację mają więc obszary o dużej ruchliwości społecznej jak Mazowsze i Śląsk. Jednak są to mało precyzyjne dane. Z tego powodu aktualna strategia opiera się na maksymalnie gęstej siatce administracyjnej na poziomie powiatu. To umożliwia dokładniejsze określanie zagrożonych obszarów i przeciwdziałanie rozwojowi epidemii – analizuje dr Maksymowicz.
Jak zaznacza Rafał Hołubicki, zmiana sposobu myślenia, tj. rozłożenie odpowiedzialności w walce z koronawirusem, ma sens. Jednak trzeba poczekać na rozporządzenia wykonawcze i szczegółowe zapisy. Z kolei Wojciech Bociański podkreśla, że strategię walki z koronawirusem będzie można dostosowywać do aktualnej sytuacji. Zdaniem eksperta, już przed wakacjami należało zmniejszyć liczbę szpitali jednoimiennych, bo było ich za dużo. Ale gdyby pandemia rozwijała się tak jak wiosną we Włoszech, to liczba miejsc dla pacjentów byłaby adekwatna lub nawet za mała.
– Nowa strategia przywraca dostępność do placówek wysokospecjalistycznych dla rzeszy pacjentów niezakażonych koronawirusem. Chodzi tu o osoby z przewlekłymi schorzeniami i dolegliwościami, których nie wolno bagatelizować. Stany nagłe, choroby przewlekłe – kardiologiczne, onkologiczne, problemy psychiatryczne, zwłaszcza dzieci i młodzieży, nie zaczekają, aż poradzimy sobie z pandemią – dodaje rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej.
Z kolei dr Maksymowicz zwraca uwagę na ewentualny wzrost zachorowań na sezonową grypę. To jeden z czynników, który może doprowadzić do problemów z miejscami w szpitalach. Jednak nie ma pewności, czy tak się stanie. Zdaniem eksperta, jest nadzieja, że dzięki specjalnym środkom sanitarnym, zainfekowanych grypą będzie znacznie mniej niż np. rok temu. Natomiast z większym niepokojem należy patrzeć na rozwój ognisk COVID-19 w następstwie społecznego rozluźnienia i powrotu do tradycyjnego nauczania w szkołach.
– W zmniejszeniu liczby chorych na grypę może pomóc dostęp do środków sanitarnych, wzrost świadomości społecznej oraz poprawa higieny rąk. Należy też bacznie przyglądać się rozwojowi sytuacji w placówkach edukacyjnych. Dla przykładu, po trzech tygodniach od rozpoczęcia roku szkolnego u naszych zachodnich sąsiadów zidentyfikowano 37 szkół, w których koronawirus się pojawił. To jasno pokazuje, z czym musimy się zmierzyć w nadchodzących tygodniach – podsumowuje ekspert z WARMIE.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl